Darmową, ale raczej niechcianą dyskotekę urządza jeden z mieszkańców, który nastawia sprzęt muzyczny na tzw. maksa, otwiera okno i… delektuje się hałasem. Jest bardzo głośno. Kiedy w minioną środę piszący te słowa wjeżdżał w ulicę Długą, odniósł wrażenie, że w Rynku rozstawiono scenę i ćwiczy na nim jakaś kapela przed niezapowiedzianym koncertem. Sceny nie było, a źródło hałasu znajdowało się w mieszkaniu.
– Nie wiadomo, czy ten pan w ten sposób chce się pochwalić, że kupił sobie nową wieżę – mówi pan Janusz z sąsiedztwa, który napisał do nas o zjawisku. – To przede wszystkim brak kultury zmuszanie kogoś do słuchania i to na takim poziomie decybeli, że aż uszy bolą. Jest takie przysłowie, że urok muzyki szybko pryska, kiedy hałasu jest nazbyt bliska – dodaje nasz Czytelnik.
Służby porządkowe niewiele mogą zrobić, bo de facto mieszkaniec nie hałasuje w porze ciszy nocnej, kiedy byłyby podstawy do interwencji. W dzień można go jedynie poprosić o przyciszenie sprzętu. Poza tym straż miejska nie może wejść do lokalu, skąd dobiega muzyka, bo nie ma uprawnień. Co innego, gdyby miłośnik decybeli wyniósł wieżę na chodnik i tu ją włączył.
Pozostaje więc liczyć na „zmiłowanie” hałaśliwego mieszkańca lub sugestia, aby kupił sobie słuchawki. Zjawisko zresztą jest szersze, bo dotyczy też dudniących decybelami samochodów, z których odgłosy „muzyki” (o ile można to tak określić) zagłuszają nawet ryczące silniki kilkutonowych ciężarówek. Mimo skarg na uciążliwość tego zjawiska, policjanci rozkładają ręce. – Nie jest to wykroczenie – mówi nadkom. Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.
Na nadmierne hałasy zwracają uwagę lekarze. – To prosta droga do przytępienia słuchu i głuchoty – mówią audiolodzy zauważając, że coraz gorzej słyszą zwłaszcza młodzi ludzie przyzwyczajeni do bardzo głośnego słuchania muzyki. Ryzykują, że za kilkanaście lat nie usłyszą nic nawet ze sprzętu „podkręconego” na maksa.