Wybitny piosenkarz i muzyk jazzowy Andrzej Zaucha zginął 10 października 1991 roku, zastrzelony pod krakowskim Teatrem STU. Jego przyjaciółka zmarła chwilę potem w karetce pogotowia. Zabójstwo Andrzeja Zauchy i jego partnerki stało się inspiracją dla Janusza Leona Wiśniewskiego do stworzenia opowieści o miłości, która może doprowadzić do zbrodni, rozpaczy i zdradzie, o tym jak silne mogą być emocje i do czego może posunąć się zraniony człowiek.
Oto niektóre fragmenty powieści “I odpuść nam nasze...”:
(…) Służył – zawsze zatrzymywało go to słowo określające mękę tych młodych mężczyzn “zaciąganych do wojska” – w jednostce w Kołobrzegu. Na przysięgę przyjechali z dalekiej Jeleniej Góry rodzice, brat, babcia z dziadkiem i Mariola, którą kochał ponad wszystko i wszystkich. (…)
(…) Na takie “cacy”, że ukochana Mariola postanowiła z dnia na dzień przestać wsiadać do pociągu i wlec się przez dwanaście godzin z Jeleniej Góry do Kołobrzegu. Utraciła po prostu pożądanie do Krzysztofa, a nabyła do jego rodzonego brata, który miał tę przewagę, że był na miejscu i wcale nie był mniej przystojny. Kiedy się Krzysztof o tym na okręcie wojennym w porcie Kołobrzeg dowiedział, postarał się o pilną, z “ważnych powodów rodzinnych”, przepustkę i pojechał autostopem do Jeleniej Góry. Spotkał tam i brata, i Mariolę. (…)