Powiat: Jak się pozbyć azbestu?! Problem podejmą radni powiatu
Aktualizacja: 17:49
Autor: Karolina
Sprawa z pozoru jest prosta – mówi Jacek Włodyga, starosta powiatu. – Właściciel dachu z eternitem może liczyć na zwrot niemal w całości kosztów likwidacji poszycia i utylizacji azbestu. Jednak musi mieć własne pieniądze na nowe dachówki czy blachę. I z tym jest problem. Bo nie można dofinansowywać remontów prywatnych domów z publicznych pieniędzy.
W obiektach gmin miejskich powiatu azbestu jest stosunkowo niewiele – do 194 ton w Piechowicach, do 466 ton – w Karpaczu. W Szklarskiej Porębie i Kowarach jest mniej – odpowiednio 287 i 401 ton. Natomiast w gminach wiejskich to ogromny problem. Tylko w Podgórzynie zalega 1.286 ton wyrobów z azbestem (głównie eternitu), w Starej Kamienicy - 937 ton, w Mysłakowicach – 980 t. Skąd ta różnica?
Eternit – lekki, tani i niepalny był hitem budowlanym w początkach lat 70-tych ub. wieku. Zachęcano wtedy rolników do odnawiania gospodarstw właśnie z jego udziałem. Dziś ci rolnicy mają po 80 lat, albo i więcej. A dopiero 15 lat temu weszły w życie przepisy zakazujące produkcji m.in. płyt cementowo-azbestowych, popularnie zwanych eternitem. W większości niemłodzi gospodarze nie przejawiają ochoty albo nie mają z czego ponosić wydatki na wymianę dachów na swoich domach, stodołach, czy oborach.
Nie można nikogo zmusić do tak głębokiego remontu – rozumie ten problem J. Włodyga. – Jeśli nie zostaną uruchomione dodatkowe programy wsparcia, głównie finansowego, to trudno liczyć, że będziemy corocznie usuwać ponad 270 ton eternitu, skoro w trzech pierwszych latach nie osiągnęliśmy tego wyniku. Wyliczono, że usunięcie tony wyrobów z udziałem azbestu kosztuje ok. tysiąc złotych, w sumie więc, w powiecie, to wydatek 5,5 mln zł. Gdyby nawet przyjąć, że uda się te pieniądze znaleźć w pełnej kwocie, to pozostaje sprawa dachówek, blachodachówek, itp.
- Na najbliższej sesji rady powiatu będziemy rozważali ten problem i nie jest wykluczone, że podejmiemy uchwałę, rodzaj apelu do władz, by tę sprawę postrzegano poważniej, niż teraz – podkreśla starosta Włodyga.