Andrzej, bo tak według okolicznych mieszkańców ma mieć na imię konkubent i zabójca Beaty O., to człowiek z półświatka. – Wcześniej był już w więzieniu za kradzieże i rozboje. Cały wytatuowany, o twarzy, której przestraszyłby się każdy stając z nim oko w oko. Nikt z nas nigdy z nim nie rozmawiał. Tylko zwykłe „dzień dobry”. I tyle. To rodzina, która nie cieszyła się najlepszą reputacją – mówią sąsiedzi.
Beata O. miała tylko jednego syna. Teraz ma około osiemnastki. Siedzi w więzieniu za kradzieże. Od najmłodszych lat okradał komórki ludziom, ale jako niepełnoletniemu nic nie można mu było zrobić. A Beatę i jej siostrę, z którą mieszkała, zostawili jej partnerzy. – Trudno się dziwić, w domu „Sodoma i Gomora”, cały czas tylko wóda. – To pijaństwo zniszczyło im życie. Kiedy jeszcze żyła matka Beaty O., to jakoś się to wszystko trzymało – słyszymy od mieszkańców.
Kiedy jednak kobieta zeszła, Beata zaczęła pożyczać pieniądze od sąsiadów. – Przychodziła do mnie, pożyczała, prosiła to dawałam – mówi starsza pani. Ale kiedy upomniałam się o zwrot pożyczki, powiedziała, że nie wie o czym mówię, i że ona mi nic nie ukradła. Co tu więcej opowiadać. Takie środowisko, takie ludzie. Wystarczy wejść do domu i zobaczyć, ale pani niech tam lepiej nie wchodzi. Teraz jest tam jej siostra z kimś, proszę na siebie uważać – ostrzegali nas mieszkańcy.
Pukamy do drzwi jednorodzinnego domku ze spaloną szopa od tylnego podwórza. Do niedawna mieszkała w nim ofiara z zabójcą, konkubentem, swoją siostrą i jej partnerem. Drzwi są zamknięte, otwarte są tylko okna, ale brudne firany zasłaniają wnętrze parteru. Pukamy, dzwonimy dzwonkiem, ale nikt nam nie otwiera. Na nasze pytanie, gdzie są lokatorzy, sąsiedzi odpowiadają nam, że w środku.
– Nie chcą pewnie otworzyć, w sumie to nigdy nikomu nie otwierają, pewnie się wstydzą tego, jak mają w domu – mówią. Słyszeliśmy, że kobieta niedawno rozeszła się z konkubentem, który ją zabił. Czy to prawda? – pytamy sąsiadów. Z tego co wiemy mieszkali razem chyba do tej tragedii. Ale do końca też nie wiemy jak było między nimi, nikt się jakoś tym nie interesował.
Mimo niemiłych wspomnień, jakie pozostawiła po sobie w pamięci mieszkańców Sobieszowa Beata O., ludzie mówią, że jest im przykro. – Jak była to była, z tego jak żyła, niech ją Pan Bóg rozgrzesza, ale szkoda kobiety, nie sądziliśmy, że aż tak się to skończy – słyszymy. – Różne rzeczy się już widziało, on zawsze był o nią zazdrosny, ale żeby zrobić takie coś?. Czy go zdradzała? Kto to wie? Ale z pewnością większość rzeczy sobie ubzdurał, wymyślał. Piła – to fakt, ale żeby go zdradzała, nie wiem.
Po znalezieniu w miniony weekend zwłok Beaty O. przy torowisku między Sobieszowem a Jelenią Górą, mieszkańców ogarnął rodzaj psychozy. Na adres redakcyjny przesłano nam anonimowego maila z informacją, że w Sobieszowie grasuje seryjny zabójca, który kolejnej osobie podciął gardło, a innego człowieka pobił do nieprzytomności. Zgodnie z ustaleniami policji, potwierdził się tylko jeden z elementów tej informacji. Rzeczywiście w tym samym czasie do szpitala trafił mężczyzna, który okazał się znajomym Beaty O., który przed zbrodnią pił z nią alkohol w swoim mieszkaniu.
Pierwotnie trudno było skojarzyć te dwa zdarzenia czyli znalezione zwłoki i pobitego mężczyznę leżącego w szpitalu. Mężczyzna, który trafił do szpitala, początkowo utrzymywał, że spadł ze schodów i stracił przytomność. Dopiero później okazało się, że został on pobity najprawdopodobniej kijem bejsbolowym przez byłego partnera Beaty O.
Gdzie kobieta została zabita i w jaki sposób? Tego też jeszcze nie wiadomo. Jedni mówią, że w mieszkaniu tego pobitego przyjaciela. Stamtąd zabójca miał wynieść zwłoki i wrzucić do rowu przy torowisku. Po co? By zmylić trop policji.
Ze wstępnych ustaleń w sprawie wynikało, że mogła ona ponieść śmierć w wyniku potrącenia przez pociąg. Kolejne czynności i ustalenia w tej sprawie wykluczyły taką hipotezę i potwierdziły, że doszło do zabójstwa. Zatrzymanie sprawcy było już tylko kwestią czasu.
Inni mieszkańcy z Sobieszowa twierdzą jednak, że kobieta została siłą zaciągnięta przez zabójcę do parku i tam straciła życie. Są to jednak tylko domniemania. Co faktycznie stało się tragicznego dnia, w którym doszło do zabójstwa już niebawem ustali prokuratura. 45-latek wytypowany jako sprawca przestępstw został zatrzymany przez policjantów już następnego dnia w jednym z mieszkań, gdzie przebywał. Był pijany. Przeprowadzone badanie wykazało 2,7 promila alkoholu w jego organizmie.
Został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Był już notowany za inne przestępstwa. Teraz odpowie za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa, za co grozi mu nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Angelika Grzywacz
Bił aż zabił
– Według ustaleń policji do tragicznego zdarzenia doszło w nocy z 4 na 5 września 2009 roku w jednym z mieszkań. 38-letnia kobieta wspólnie ze swoim znajomym pili alkohol. Niespodziewanie do mieszkania wtargnął jej były konkubent. Mężczyzna ciężko pobił biesiadników. Mężczyzna trafił do szpitala, a kobieta wskutek doznanych obrażeń zmarła – informowała podinsp. Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.