- To była niezwykła chwila, gdy zobaczyłem, jak pracownik firmy remontującej wieżę, wyjmuje z kopuły metalową puszkę – opowiada wyraźnie podekscytowany burmistrz miasta, Wiesław Ziółkowski.
Mimo wczesnej pory wokół ratusza zgromadził się tłumek gapiów. – Przyszli zobaczyć, czy wieża nie poleci z hukiem na bruk oraz czy nie ma w środku skarbu o którym opowiadano w Lubomierzu przez dziesiątki lat – usłyszeliśmy od jednej z mieszkanek.
Po otwarciu puszki wyjęto z niej brulion w doskonałym stanie, zapisany ręcznym gotykiem. Pierwszy wpis pochodzi z roku 1802, ale jest raczej przepisany z innego dokumentu, gdyż wpisy z kolejnych kilkudziesięciu lat wykonane są jedną ręką. Prawdopodobnie jest to kronika miejska spisana specjalnie, żeby zostawić ją dla przyszłych pokoleń. Dokument czeka teraz na odczytanie przez kogoś biegłego w XIX-wiecznym języku niemieckim i ręcznym piśmie gotyckim.
Powodem, dla którego dokument ujrzał światło dzienne po 134 latach zamknięcia w metalowej puszce, zabezpieczonej środkami konserwującymi, jest remont wieżyczki ratusza. Na ten cel miasto przeznaczyło 100 tysięcy złotych a marszałek województwa dołożył 50 tysięcy.
- To była ostatnia chwila, każdy większy wiatr mógł ją zrzucić na ziemię i mogło dojść do tragedii – mówi Wiesław Ziółkowski, który już zapowiada starania o kolejne pieniądze na remont dachu ratusza.