Urodziła się w Warszawie, dzieciństwo i lata dziewczęce spędziła w sierocińcach i domach dziecka. Nazwisko Kazimiery Czurki widnieje na liście założycieli literackiej grupy Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej. Nie doczeka wrześniowej, 10 rocznicy powstania tego klubu poetyckiego, nie doczeka swoich 90 urodzin, które wypadłyby 2 kwietnia. Córka Elżbieta, przyjaciele, ludzie pióra pożegnali na zawsze Kazimierę Czurkę, zmarłą 10 lutego 2016 roku. Prochy zmarłej spoczęły w grobie Jej Syna Tomasza. Opłakiwała Go już szósty rok, a opłakując – coraz bardziej tęskniła do spotkania z Nim gdzieś tam – w nieokreślonym miejscu i w coraz bliższej przyszłości.
Żałobną liturgię sprawował ks. Marian Matula, publicysta w sutannie podpisujący swoje teksty krótkim wyrazem Kubek. To temu kapłanowi Zmarła zawdzięcza najbardziej wzruszające chwile ostatnich dwudziestu lat. Sam przyznał, że ta przyjaźń trwała przez dwie ostatnie dekady Jej życia, a ostatnie ich spotkanie miało miejsce na pięć dni przed śmiercią.
Spotykali się najpierw w Jeleniej Górze – Cieplicach, gdzie mieszkała od 1971 roku, a potem odwiedzał p. Kazimierę w Płakowicach, gdzie po śmierci Syna zamieszkała u córki Elżbiety, która otoczyła Ją troskliwą opieką. Ilekroć rozmawiałam z Poetką przez telefon, tylekroć wspominała ks. Kubka i wymieniała różne formy hojnej pomocy, jakiej Jej udzielał. I opowiadała, jak Elunia ( tak pieszczotliwie nazywała córkę) zrywała dla Niej na pobliskich łąkach kwiaty, a w lesie jagody, poziomki, maliny i jeżyny. Była osobą obdarzoną niezwykłą pamięcią i lekkością budowania poetyckich strof.
W czasie homilii ks. Kubek niejednokrotnie otwierał tomik wierszy „Piasku przesiewanie” by udokumentować, jak rozumną kobietą była autorka tych wierszy. Z każdej sytuacji potrafiła wysnuć głęboki sens. Zawarła w swojej poezji afirmację życia i zachwyt nad urodą świata, a jednocześnie formułowała pytania o ostateczny sens ludzkiej egzystencji.
Godzi się wspomnieć, że wydanie pierwszego, a zarazem ostatniego zbioru poezji Kazimiera Czurka zawdzięczała ks. Kubkowi, który na jednym ze spotkań Rotary Clubu Jelenia Góra gorąco i skutecznie orędował za tym, by organizacja ta sfinansowała druk wierszy Kazimiery Czurki. Wydawcą tego późnego debiutu było Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej.
Ksiądz Kubek w ciepłych słowach scharakteryzował Zmarłą, a wśród użytych określeń znalazły się następujące zwroty: była skromna, była wielka. Zmagała się z niełatwym losem, a nie utraciła radości życia. A kiedy życie zaczęło zmierzchać, rozumnie, z godnością i spokojem przygotowywała się do odejścia, snując dociekania, jest, czy nie ma nic po tamtej stronie życia.
Zawierzając myślom prof. ks. Sedlaka, na które niejednokrotnie w naszych rozmowach się powoływała, w ostateczności skłaniała się do przekonania, że Bóg istnieje, a to przekonanie czyniło lżejszymi trudy ostatnich sędziwych lat.
Rok temu w telefonicznej rozmowie Pani Kazia zapytała: czy może podyktować wiersz z prośbą o odczytanie go na Jej pogrzebie. Naturalnie wiersz został wprowadzony do komputera i czekał na dzień, który wówczas wydawał się wręcz nierealną perspektywą. Oto strofy Autorki, która ze spokojem oczekiwała na moment odejścia do wieczności i już na użytek czytającego pisała w trzeciej osobie:
Nigdy nie wróci
już nic Jej nie ucieszy
ani nie zasmuci
stoi przed tronem Boga
i prosi w pokorze:
przychodzę z łez padołu
więc nie sądź
mój Boże
byłam prosta, zwyczajna
takież moje życie
niech więc będzie mi łaskawe
Twoje Boskie Oblicze
Dnia 17 listopada 2014 r.
Ostatnie wiersze Matki odczytała również w kaplicy cmentarnej córka Elżbieta. Na katafalku nie stała trumna, tylko fotografia oraz urna z prochami Zmarłej, gdyż wyraziła wolę, by ciało Jej zostało poddane kremacji. W jednym z utworów, w którym wyraziła niespełnione pragnienia, można przeczytać:’
Na własność mam jedynie
samotną wyspę mojego ciała
zbyt często nawiedzaną
przez burze i sztormy.
(Tak wiele pragnę)
Burze umilkły, ucichły sztormy, a tym, do czyich rąk nie trafią wiersze ś.p. Kazimiery Czurki, warto zacytować pouczenie zawarte w krótkim wierszu Zmarłej:
Ugłaskać dzień
uśmiechem
i pogodą ducha
może się udobrucha
i położy po sobie
klujące kolce
trosk i kłopotów.
(Ugłaskać dzień)
Może trudno to uwierzyć, ale Kazimiera Czurka pogodę ducha zachowała do ostatniego dnia i w szpitalnej sali, wspomagana głosem córki, śpiewała, z przerwą na ostatni obiad, przeboje swojej młodości. Zamilkła na zawsze o godzinie siedemnastej, w Środę Popielcową.