To temat wtorkowego Dziennika. Rewolucyjna zmiana jest pomysłem posłów Platformy Obywatelskiej oraz MSWiA i Ministerstwa Infrastruktury.
Automatyczny system nie wykluczy jednak tradycyjnych urządzeń do mierzenia prędkości na drogach. – Jeśli policjant ujawni złamanie ograniczenia za pomocą ręcznego radaru lub wideorejestratora, punkty karne dalej będą naliczane – czytamy w Dzienniku.
Kary w postaci wysokich mandatów dla tych kierowców, którzy wpadną w gęstą sieć nowych fotoradarów, mają być nieuchronne, bo nałożone w trybie administracyjnym. Nie będzie możliwości „negocjacji” z funkcjonariuszem. Do tego wysokie odsetki za opóźnienie w płatności lub zniżka za szybkie uregulowanie grzywny.
Pomysł budzi kontrowersje. Zdaniem cytowanych przez gazetę kierowców, zamiast wydawać fortunę na fotoradary, lepiej za te pieniądze remontować drogi. Bo to ich fatalny stan przyczynia się do większości wypadków. Z kolei pomysłodawcy bronią swojej idei: w Polsce aż 12 osób ginie w 100 wypadkach, które spowodowane są nadmierną prędkością. W Unii Europejskiej to tylko dwie.
Odrzucają też tezę, że do wypadków przyczynia się stan dróg.
Do grona zwolenników przyłącza się policja: w miejscach, gdzie zainstalowano fotoradary, liczba wypadków spadła w ubiegłym roku o 57 procent i zginęło w nich aż o 65 procent mniej osób.