Kobieta, podróżująca jeepem w sylwestrową noc wraz z oskarżonym, stawiła się przed sądem. Jak oświadczyła przebywa na stałe poza Jelenią Górą i przyjechała specjalnie, aby złożyć zeznania.
Jej przesłuchanie przed sądem w zasadzie nie wniosło niczego istotnie nowego, w stosunku do zeznań jakie złożyła podczas wcześniejszego śledztwa. Kobieta opowiadała, że 31 grudnia ubiegłego roku spędzała Sylwestra wraz ze znajomymi przy ul. Warszawskiej. Potem postanowiła udać się na Plac Ratuszowy i aby tam dotrzeć zabrała się na ul. Powstańców Wielkopolskich „na stopa” z Vladyslavem K, którego - jak utrzymuje - wcześniej nie znała. Początkowo jechali bocznymi uliczkami, by następnie wyjechać na ul. Sobieskiego.
Tam według Ukrainki kierujący samochodem miał nagle przyśpieszyć co bardzo ją przestraszyło. Jak utrzymuje, samego momentu wypadku nie pamięta. Potem wydostała się z rozbitego samochodu przez okno w drzwiach. Pomógł jej w tym przypadkowy świadek wypadku. Pamięta, że na miejscu tragedii jakiś mężczyzna krzyczał, że zabije ją za śmierć jego córki, jednak wtedy - jak twierdzi - nie wiedziała o co chodzi. O tym, że w wypadku zginęły dwie nastolatki miała się dowiedzieć nazajutrz w szpitalu. Przebywała tam, gdyż w wyniku tragedii drogowej doznała urazu kręgosłupa, odmy dwustronnej płuc i kontuzji przedramienia.
Kristina F. w trakcie rozprawy potwierdziła ponownie, że nie ma prawa jazdy, nie potrafi prowadzić samochodu, nawet nie odróżnia pedału gazu od hamulca.
Na wczorajszą rozprawę nie stawił się żaden z pozostałych wezwanych na nią świadków. Byli to obywatele Ukrainy, którzy byli zatrudnieni w firmie budowlanej wraz z Vladyslavem K. Część z nich przebywa na urlopach wypoczynkowych, zaś reszta już nie pracuje w tej firmie i najprawdopodobniej wyjechała z Polski.