Na wystawą składają się prace, których, jak mówi sam ich twórca w książce „Misterium tożsamości. Jerzego Jakubów droga do gór i ludzi" Lecha L. Przychodzkiego – „spinaczem jest odwieczny spór o granice wolności między zwolennikami indeterminizmu a determinizmu, którego artysta, choć filozof, nie jest w stanie definitywnie skompensować". Na prezentowany zbiór składają się kompozycje przestrzenno-malarsko-mobilne, rysunki i grafiki.
Jerzy Jakubów to artysta plastyk, uprawiający różne dyscypliny sztuki, ale wypowiadający się najchętniej poprzez drzeworyt wzdłużny. Jest absolwentem założonej w XIX w. słynnej szkoły – Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem (dziś: Zespół Szkół Plastycznych), członkiem wrocławskiego oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków oraz stypendystą Ministra Kultury i Sztuki. Na swoim koncie ma kilkadziesiąt wystaw w Polsce i na całym świecie oraz liczne nagrody i wyróżnienia. Od dzieciństwa związany jest z Kowarami.
Drewno było obecne w jego życiu od zawsze i jak sam mówi na łamach książki „Misterium tożsamości” – kocha je za to, że wielokrotnie już w naturze jest skończonym dziełem sztuki. Zaskakuje jednak i jest często nieprzewidywalne, dlatego trzeba poznać je dogłębnie. Zapoznać się z każdym kawałkiem, ale i to nie gwarantuje otrzymania efektu, o jakim się myśli. Ale niespodzianki takie są wpisane w sam proces tworzenia. „Mój pradziad konstruował machiny do tłoczenia oleju, dziad był cieślą i kołodziejem, ojciec stolarzem i snycerzem, mam nadzieję, że synowie chociaż namiastkowo poznają piękno drewna" - zdradza Jakubów.
Drewno jest częścią przyrody, która od dzieciństwa otaczała artystę. Kowarski, czy szerzej karkonoski krajobraz na dobre wpisał się w jego umysł. Chociaż jest synem repatriantów, dla których to wciąż wschód był punktem odniesienia i za którym tęsknili, to sam przyznaje, że Kowary to jest jego miejsce, że nie czuje się tu jak obcy. Z czasem poznaje też coraz więcej historii, zanurza się w fascynującej kulturze tego miejsca. Nie oswaja go, bo w końcu nigdy nie było mu obce, ale czyni coraz bardziej tym jedynym i własnym.
Jerzy Jakubów jest też uczniem Józefa Gielniaka, u którego pobierał nauki w latach 1969-72, kiedy ten mieszkał w sanatorium „Bukowiec”. Nie były to lekcje łatwe, nie zawsze młody wówczas Jakubów rozumiał estetykę, która była w guście Gielniaka. Nie zawsze nawet z chęcią spisywał jego nauki. Te jednak zaowocowały później. Po latach okazało się, że m.in. ludowy drzeworyt i w ogóle sztuka ludowa, prosta w swej formie, o której przecież mówił Gielniak, są bliskie sercu Jakubowa.
Zapamiętał jednak też naukę, aby być wiernym sobie. Z należnym więc szacunkiem dla tych, których na swej drodze twórczej i życiowej spotkał, poszedł jednak własną. Bo jak mówi: "Nie tworzy się sztuki przez naśladowanie wielkich, lecz przez głębokie patrzenie w siebie".