- Na początku używano niewłaściwego surowca do kompostowania odpadów i w efekcie kompost był zbyt mocno nawodniony. Stąd ten smród – wyjaśnia Jerzy Łużniak.
Okazało się, że słoma, którą mieszano z odpadami, nie wchłania tyle wody ile powinna. Zastosowano więc inny surowiec: słomę rzepaczaną z domieszką ścinek papieru i trocin.
– Zastosowaliśmy też dodatkową wentylację – mówi Jerzy Łużniak. Jak podkreśla, koszt zmian był niewielki, rzędu kilku tysięcy złotych.
Jerzy Łużniak zapewnił, że nieprzyjemny zapach może wydobywać się jedynie w niewielkiej strefie obok samego zakładu. – To dlatego, że jeden ze zbiorników nie jest zadaszony – mówi. – Ale tak było w projekcie. W przyszłości pomyślimy nad budową zadaszenia.
O smrodzie z miejskiej oczyszczalni ścieków pisaliśmy pod koniec 2007 roku. Inwestycja kosztowała ok. 40 milionów złotych i – wg zapewnień władz – miało nie śmierdzieć. Tymczasem nieprzyjemny zapach wyczuwalny był nie tylko w okolicach oczyszczalni, ale i na drugim końcu miasta. Miejmy nadzieję, że nieprzyjemny zapach już nie powróci.