- Trzeba ostrzec przed kolejnymi naciągaczami, tym razem podającymi się za urzędników Głównego Urzędu Kont - przestrzega Jadwiga Reder-Sadowska, miejski rzecznik konsumentów w Jeleniej Górze.
Nie zarzucają tymi pismami wszystkich w mieście. Działają wybiórczo: w jednym mieście kilka „ofiar”. Mieszkanka Kowar otrzymała zawiadomienie na piśmie „firmowym” Głównego Urzędu Kont o błędzie informatycznym, który się zdarzył w związku z osobistym kontem. Tłustym drukiem zaznaczono numer identyfikacyjny sprawy, mniej wyraźnie ostrzeżenia, że duplikatu pisma nie wydadzą. Konto klientki przypadkowo zostało zasilone pokaźną kwotą 300 000 zł, ale błąd szybko wykryto i naprawiono. Tytułem rekompensaty można starać się o ... 7 000 zł płatnych gotówką na konto. Wystarczy zadzwonić pod numer... W euforii nikt nie czyta małego dopisku o cenie połączenia telefonicznego za minutę: 6,25 netto. Po drugiej stronie słuchawki automatyczna sekretarka długo wyjaśnia sprawę. Potencjalny szczęśliwiec i nabywca 7000 zł trzeźwieje wraz z rachunkiem telefonicznym.
Nie ma takiej instytucji jak Główny Urząd Kont. To kolejna pułapka zastawiona na łatwowiernych konsumentów.