Biuro Wystaw Artystycznych, gospodarz debaty po hasłem „Kotlina emerytów”, zaprosiło: , doradczynię zawodową w Wojewódzkim Urzędzie Pracy Anitę Hładziak, socjolog i byłą pracownik naukową Akademii Ekonomicznej Izabelę Zduńską, filozofa i kulturoznawcę Pawła Krzaczkowskiego oraz maturzystę Kamila Radomskiego, reprezentanta pokolenia, które lada miesiąc będzie miało dylemat: czy zostać w stolicy Karkonoszy, czy też poszukać szczęścia gdzie indziej. Gości spotkania, w tym prowadzącego Andrzeja Więckowskiego, autora wstępu, powitała Janina Hobgarska, szefowa BWA.
W swojej barwnej introdukcji A. Więckowski z przesiąkniętym ironią sarkazmem opisał Kotlinę Jeleniogórską jako miejsce idealne dla osób w tzw. trzecim wieku. – Nawet Karkonosze są nazywane górami dobrymi dla emerytów, oddzielając oczywiście nostalgiczny aspekt ich odwiedzania – kpił mówca wytykając miastu i regionowi brak realnej troski o przyszłość oraz programu i działań, który zachęciłby młodych ludzi do związania się na stałe z Kotliną Jeleniogórską.
– Oksymoron, parodia, groteska – powiedział Andrzej Więckowski określając nasz region jako pełen sprzeczności. Z jednej strony nie chcemy wyciągów, aby chronić przyrodę, z drugiej – popełniamy zbrodnicze samobójstwo przyzwalając na powstanie szpecących teren kolosów architektonicznych. Mamy termy, ale przez ponad dziesięć lat kłócimy się o zbudowanie aquaparku, a kiedy wreszcie ma powstać, okazuje się, że będzie to pasująca do Parku Miniatur Dolnego Śląska. Czyż nie jest paradoksem i znakiem czasów, że to właśnie Park Miniatur jest największą atrakcją regionu? – drążył autor wstępu.
Ironizował też mocno zachęcając władze do stworzenia lobby emeryckiego i zorganizowania na przykład, olimpiady dla żwawych staruszków oraz lansowania haseł promocyjnych typu: „U nas będziesz ruszał się szybciej niż śmierć” lub – dla emerytów z PZPR: – „I ty możesz być jak Lenin”.
Znacznie mniej wciągające, za to pełne rozmaitych i mało optymistycznych danych były prezentacje dwóch pań przeczytane przez Anitę Hładziak. Izabela Zduńska, choć była na sali, z powodu niedyspozycji głosowej nie mogła sama przedstawić wyników swoich badań i poszukiwań. Wnioski z liczb, których w wykładzie padły setki, są mało budujące. Jest nas coraz mniej, przyrost demograficzny mamy ujemny, a Jeleniej Góra pod tym względem jest w niechlubnej dolnośląskiej czołówce. Na pocieszenie – więcej ludzi zaczyna mieszkać na wsiach, a zjawisko nie jest tylko jeleniogórskie, ale ogólne.
Izabela Zduńska rozmawiała też z kilkunastoma młodymi jeleniogórzaninami, z których tylko jeden kategorycznie oświadczył, że z Jeleniej Góry wyjedzie. Pozostali z rozmówców podkreślili, że nie czują niedogodności i jest im tu dobrze. Jeden dodał wręcz, że za żadne skarby do Wrocławia nie ucieknie, bo nie smakuje mu miejscowa woda z kranu.
Specjalistka z WUP Anita Hładziak mówiła o młodych ludziach poszukujących pracy. Stwierdziła, że z danych wynika, iż rzadko kiedy przy tym korzystają z pomocy… urzędów pracy polegając bardziej na Internecie, znajomych i poczcie pantoflowej. Dodała też, że najgorzej na lokalnym rynku pracy wiedzie się osobom z wykształceniem średnim i licencjackim. Zaznaczyła, że wiele procedur biurokratycznych nie ułatwia swobody w zdobyciu upragnionych kwalifikacji.
Kamil Radomski, którego Janina Hobgarska przedstawiła jako członka Młodzieżowej Rady Miasta, dał do zrozumienia, że MRM już… nie ma. Ciało, wokół którego było tyle szumu z wyborami w szkołach włącznie, rozpadło się nawet nie bardzo wiadomo kiedy… Ale do rzeczy. Maturzysta z II LO krótko i zwięźle przedstawił jeleniogórskie mankamenty wytykane przez młodzież w wieku gimnazjalnym i licealnym: nuda, brak odpowiednich uczelni, brak perspektyw pracy. – To taka „święta trójca” – określił K. Radomski.
Powiedział też, że z przeprowadzonych przez młodych badań wynika, że większość rówieśników chce wyjechać, jednak nie wie, czy na stałe. Licealista podkreślił, że sam także zamierza z miasta wyjechać, ale nie wynika to z braków, ile z faktu, że należy do pokolenia poszukującego, które samo chce się przekonać, jak jest gdzie indziej.
W swoim eseju Paweł M. Krzaczkowski „zderzył” świat swoich licealnych czasów i szalonych lat 90., kiedy to zachłyśnięci wolnością młodzi ludzie z demograficznego boomu cieszyli się ze zmian w rzeczywistości. Do powstających pubów nie chodziło się po to, aby dostać w zęby (jak dziś), ale aby toczyć rozmaite dyskusje i spory, oczywiście nie jałowe, bo podparte różnymi płynami. Przypomniał jeszcze wcale nie takie odległe w czasie obrazki Jeleniej Góry cieszącej się klimatem festiwali teatrów ulicznych, z mnóstwem młodzieży – przedstawicieli rozmaitych subkultur – na ulicach. Zestawił to z dzisiejszą pustką.
–Nasze miasto to cień przeszłości – ujął mówca przytaczając wspomnienie z pewnego niemieckiego miasteczka, które zauroczyło go estetyką zabytków i zabudowań, ale jednocześnie zaintrygowało niemal całkowitym brakiem młodzieży. Jedyni nastolatkowie, których spotkał, byli turystami z Francji. – Możemy przyjąć, że Kotlina Jeleniogórska to miejsce dla emerytów. Biorąc jednak pod uwagę naturalny porządek tego świata, warto się zapytać: kto tu przyjdzie po tych emerytach? – zapytał P. Krzaczkowski.
Czy rzeczywiście wizje przedstawione dziś w BWA trzeba brać na poważnie? Fakt: zarysowano wiele tendencji niekorzystnych jeśli chodzi – na przykład – o demografię. Są to jednak tendencje ogólne, których lokalnie odwrócić od razu się nie da. Z drugiej strony trudno zaprzeczyć, że Jelenia Góra nie stara się za wszelką cenę zatrzymać młodych ludzi tu. Wyjeżdżają – także zgodnie z naturalnym prawem – poszukując szczęścia tam, gdzie wydaje się ono w zasięgu ręki. Bywa, że wracają sfrustrowani lub kopią się z codziennością w warunkach, których wcale się nie spodziewali.
Na pewno tego kłopotu nie da się rozwiązać z pomocą kilku uchwał rady miejskiej. Trzeba lat pracy z pomysłem, aby pokolenie dzisiejszych przedszkolaków nie miało podobnych dylematów, co dzisiejsi młodzi jeleniogórzanie. Debacie przysłuchiwali się szef rady miasta Hubert Papaj i prezes Wspólnego Miasta Robert Prystrom. Oby wyciągnęli z niej budujące wnioski.