Dokładnie miesiąc temu działalność oficjalnie zaingurowały Karkonoskie Drezyny Ręczne wykorzystując nieczynny od sześciu lat odcinek linii kolejowej w mieście pod Śnieżką.
Wcześniej pomysłodawcy i wolontariusze wyczyścili tory i częściowo uporządkowali zaniedbany dworzec.
Dziś reklamują, że przejazd drezyną jest jedną z większych atrakcji Karpacza, a dworzec – zamiast popadać w ruinę, zyskał drugie życie.
Zdaniem Bogdana Malinowskiego, burmistrza Karpacza, to bardzo dobry pomysł na ożywienie tej linii. Samorząd chciałby uzyskać od Polskich Kolei Państwowych całe torowisko. W przyszłości mogłaby tam powstać turystyczna linia retro.
– Podobnie dzieje się w miejscach Europy podobnych do Karpacza: w Austrii, Niemczech, czy Szwajcarii, dokąd turyści jadą nie tylko na górskie wycieczki, lecz także po to, aby przejechać się pociągiem retro – argumentują samorządowcy z miasta pod Śnieżką.
Jednak włodarze sąsiedniej gminy Mysłakowice nie do końca taki pomysł popierają.
Wójt Zdzisław Pietrowski powiedział Muzycznemu Radiu, że przejęcie przez samorządy linii kolejowej praktycznie uniemożliwi przywrócenie regularnych połączeń na trasie z Jeleniej Góry do Karpacza.
– A tylko taka linia odciążyłaby ruchliwą drogę, która ze stolicy Karkonoszy wiedzie do miasta pod Śnieżką – dodał.
Tymczasem Polskie Koleje Państwowe nie zamierzają reaktywować połączeń na wspomnianym torowisku. Zdaniem kolejarzy z Zakładu Przewozów Pasażerskich uruchomienie tam pociągów byłoby nierentowne. Nieopłacalność była zresztą powodem zawieszenia linii w kwietniu 2000 roku.
Błędne koło się zamyka: linii nie będzie, bo się nie opłaca. Nie będzie też odpowiedniej promocji w folderach. Oddala się wizja uruchomienia Kolei Izerskiej, która w szczytnych zamierzeniach miała połączyć Karpacz, Jelenią Górę, Szklarską Porębę z Harrachovem i Libercem w Czechach.
Jak na razie tylko wypada pogratulować pomysłu i samozaparcia w jego realizacji twórcom drezynowej atrakcji w mieście pod Śnieżką.