MDvR: Łukasz wystartowałeś ostatnio w rajdzie Baja Poland, który był eliminacją Pucharu Świata w rajdach cross country, jak oceniasz ten rajd?
Łukasz Włoch: - Rajd naprawdę wymagający, odcinki po 200 kilometrów, jest tam co robić. Wszystko na poligonie w Drawsku Pomorskim, trasa była ekstremalnie ciężka. Impreza przyciągnęła na start czołówkę Dakaru, wielkie teamy z ogromnym doświadczeniem. Sam udział w tej imprezie to spore wyzwanie. Pomimo że nie obeszło się bez problemów technicznych przejechaliśmy w całkiem niezłym czasem najtrudniejsze próby. Niestety drugiego dnia nie ukończyliśmy pierwszego odcinka, wpadliśmy do rowu, ale to nie było problemem, problem pojawiał się gdy nie mogliśmy odpalić silnika. Czekaliśmy na ciężarówki, koledzy wyciągnęli nas z pułapki i przekroczyliśmy ostatecznie limit spóźnień otrzymując karę. Tak czy inaczej byliśmy dalej na drugim miejscu, bo konkurenci mieli większe problemy. Drugi odcinek dnia odwołano i tym samym wykluczono nas z rajdu ponieważ żeby być sklasyfikowanym trzeba ukończyć jeden odcinek dnia. Pomimo tego że dojechaliśmy do mety, jak to się delikatnie mówi, wszystko jak krew w piach. Cała nasza walka o poszła na marne. Takie są rajdy, są i pozytywne aspekty tego startu, jak zebrane doświadczenia i to, że poznałem Adam Małysza, który często gościł w naszym zespole. Jest to bardzo fajny gość z dużym dystansem do siebie i poczuciem humoru.
Nie miałeś czasu na odpoczynek, zaraz po rajdzie pojechałeś ze Szczecina w Beskidy i tam kolejne przygotowania do Rajdu Wisły...
- Przygotowania i walka z przeziębieniem. Po tylu imprezach z rzędu organizm powiedział "zwolnij". W tym rajdzie wystartowałem z Jurkiem Tomaszczykiem z którym jeździłem już kiedyś. Jest to wyjątkowy zawodnik, wiele wymaga od siebie i od pilota. Wiedziałem że pomimo przeziębienia w rajdzie będzie bardzo gorąco i tanio skóry nie sprzedamy. Chcieliśmy aby nasz powrót wypadł jak najlepiej, wiedzieliśmy że po długiej przerwie to nie jest łatwe zadanie dotrzymać kroku konkurencji.
Obserwując wasze czasy nie było widać tej przerwy
- Naprawdę przerwa zrobiła swoje, ale wiemy że jesteśmy w stanie wrócić do poprzedniej formy. Na trzecim odcinku złapaliśmy kapcia i jechaliśmy na nim ponad 4 kilometry. Duża strata około minuty pozbawiła nas szans na walkę o podium w ośce. Pojechaliśmy jednak dalej szybko i w efekcie końcowym zajęliśmy 10. miejsce w klasyfikacji generalnej i drugie w klasie jadąc małym fordem fiesta - co jest super wynikiem.
Przyjechałeś do Jeleniej Góry odpocząć, ale pewnie planujesz już kolejne starty?
- Jelenia Góra to wspaniałe miejsce do czynnego wypoczynku, blisko w góry, fajne trasy rowerowe. Już w czwartek wyjeżdżam na Litwę, będziemy walczyć o utrzymanie pierwszego miejsca w grupie N i mam nadzieję na to, że zbliżymy się do podium generalki - na razie jesteśmy na czwartym miejscu. Razem z Danielem Żarną w między czasie mieliśmy testy, czuję że jesteśmy dobrze przygotowani do zawodów w Kownie.