Region: Magiczne Święta w regionie, ale jakie?
Aktualizacja: Poniedziałek, 9 grudnia 2013, 7:27
Autor: Hew
Cóż, za ponad dwa tygodnie Święta Bożego Narodzenia, a my uwikłani w swe codzienne zajęcia wyczekujemy magicznych dni i pragniemy się do nich jak najlepiej przygotować. Najlepiej, czyli jak i na czym właściwie ma polegać niezwykłość wigilijnego wieczoru oraz następujących po nim świątecznych dni?
Odpowiedź na te pytania – stawiane anno domini 2013 – nie jest wcale prosta. Bo czy wystarczy wysprzątać dom, kupić prezenty i sporą ilość wiktuałów, przystroić choinkę, zaprosić rodzinę oraz przyjaciół i zasiąść przy wspólnym stole, a magia Świąt już się ziści? Otóż na pewno nie, o czym wiedziały i wiedzą nadal nasze prababcie, babcie, a niekiedy i mamy.
Jeszcze kilkadziesiąt, a nawet kilkanaście lat temu gospodynie rozpoczynały prawdziwe przygotowania do Świąt na około tydzień przed ich rozpoczęciem. Sprzątano dom i obejście, a następnie je przystrajano. Gromadzono też wszystko, co było niezbędne do sporządzenia wigilijnych i świątecznych potraw. Prawdziwa kulminacja przedgwiazdkowych przygotowań miała natomiast miejsce 23 i 24 grudnia.
Wtedy to pieczono ciasta – choć pierniki i kruche ciasteczka należało upiec wcześniej, by zmiękły – oraz mięso, sprawiano ryby, lepiono pierogi i uszka, przygotowywano składniki kutii. W wigilijne przedpołudnie robiono pozostałe potrawy oraz ubierano choinkę. Pyszniły się na niej czerwone jabłuszka, owinięte w „złotko” cukierki, orzechy włoskie oraz misterne łańcuchy – wykonane ze słomy bądź innych materiałów (w zależności od regionu kraju). W rogu wigilijnej izby pojawiał się snopek słomy, czyli „dziad”, a na stole pod obrus wkładano sianko – wszystko to, by zapewnić urodzaj w nadchodzącym roku. 24 grudnia dbano też o to, by do domu pierwszy wszedł mężczyzna, co gwarantowało szczęście na przyszłość oraz unikano swarów z domownikami, gdyż wróżyły one niepowodzenia w nadchodzącym nowym roku.
Wreszcie, gdy zabłysła na niebie pierwsza gwiazdka, zasiadano do wieczerzy. A jakie potrawy pojawiały się i pojawiają nadal na wigilijnym stole?
To zależało i zależy nadal od regionu Polski, w którym odbywa się wigilia. Na Dolnym Śląsku i w Jeleniogórskiem wigilijne i świąteczne menu to konglomerat tradycji z różnych regionów kraju, z których przybyli mieszkańcy bądź przodkowie mieszkańców tej ziemi. Pomieszały się więc tutaj tradycje kresowe z wielkopolskimi, małopolskimi, galicyjskimi oraz śląskimi. Kultywatorami tych tradycji są na ogół panie – wszak to one dzierżą prym w kuchni, choć niektóre spośród kobiet dostosowały się do upodobań swych małżonków. Podobnie rzecz się ma wśród reemigrantów przybyłych przed laty na ziemię jeleniogórską.
Na wigilijnych stołach spotkać można barszcz czerwony z uszkami obok zup grzybowej i rybnej, a nawet zupę grzybowo-fasolową z czosnkiem, wywodzącą się z ukraińskiej tradycji. Tę ostatnią napotkamy m.in. w Przesiece u państwa Chwałków, a w Pogórzynie zdarza się też zupa grzybowa z kładzionymi kluseczkami z kaszy manny. W tej samej miejscowości pani Bożena Dulanowska przygotowuje smażonego karpia w occie oraz śledzia w śmietanie z ziemniakami w mundurkach, a do jednego z pierogów z kapustą i grzybami wkłada pięć euro centów. – To tak na szczęście, dla osoby, która zje tego pieroga.
Pani Stefania Baranowska nie wyobraża sobie wigilii bez makówek, a u pani Bogusławy Tarczewskiej obowiązkowa jest kutia. Musi też być kompot z suszu, ale takiego prawdziwego, czyli z gruszek, jabłek i śliwek ususzonych domowym sposobem. Wśród świątecznych ciast w gminie Podgórzan królują makowce i strucle makowe, serniki oraz pierniki, choć zdarzają się też „oładki” z ciasta drożdżowego z powidłami.
- Na wigilię i w Święta większość osób poszukuje smaków, które zna i wspomina z dzieciństwa – mówią panie z Koła Gospodyń wiejskich w Podgórzanie. – A gdy widać, że rodzina, dzieci i wnuki jedzą ze smakiem, to przyjemnie się podaje i nie żal godzin spędzonych przy garnkach.
Przy wigilijnym stole – nieprzerwanie od lat – pozostawia się jedno wolne miejsce dla zbłąkanego wędrowca bądź – jak twierdzą niektórzy – dla tych, co odeszli. Nim rozpocznie się wieczerza, zgromadzeni dzielą się opłatkiem, a owo dzielenie inicjuje senior bądź seniorka rodu. Nie można też zapomnieć o braciach mniejszych, więc po kolacji opłatek – posmarowany masłem, by był łatwiejszy do połknięcia - daje się zwierzętom, także tym domowym.
A po wigilijnej wieczerzy przychodzi czas na odpakowywanie prezentów, no i oczywiście na pasterkę – tę najpiękniejszą w ośnieżonych, rozświetlonych świątyniach lub podgórskich, wiejskich kościółkach, obok których płoną ogniska – miejsca spotkań lokalnych społeczności, odwiedzających je rodzin oraz turystów, kolędujących wśród nocnej ciszy.