– Pewnie dlatego przyszło dziś mniej rodziców z dziećmi, niż się spodziewaliśmy – mówią panie z przedszkola „Okrąglaczek” w Jeleniej Górze.
Tymczasem ministerialny przepis, który mówi, że jeżeli 1 września przypada w piątek, rozpoczęcie roku szkolnego przełożone jest na następujący po nim poniedziałek, dotyczy tylko szkół, a nie placówek przedszkolnych.
Wiele z nich przebija się ofertą i walczy o wychowanków. Zwłaszcza czynią to przedszkola niepubliczne. Mają opinię, że bardziej się tam dba o dzieci. Dlatego rodzice, nawet ci, którzy nie są w komfortowej sytuacji finansowej, decydują się zapisać dziecko właśnie tam.
– Czesne kosztuje 250 złotych – mówi pani Alina, matka czterolatka, który będzie chodził do przedszkola „Promyczek”. – W domu się nie przelewa, ale wolę zapisać dziecko właśnie tam. W cenie jest wszystko, także zajęcia dodatkowe – dodaje.
Jak nas zapewniono w przedszkolu „Bajeczka” dzieci są tam przyjmowane cały rok i jest bardzo duże zainteresowanie.
Przedszkola samorządowe na brak chętnych nie narzekają, choć powoli zaczynają stanowić margines w przedszkolnej oświacie. – Na pewno jest taniej, ale trzeba dodatkowo płacić za zajęcia pozaprogramowe, choćby angielski – usłyszeliśmy w jednym z nich. Tam też zainteresowanych jest sporo, choć nie wszyscy rodzice decydują się na dodatkowe wydatki.
Tymczasem placówki kuszą nie tylko lekcjami języka angielskiego lub niemieckiego. Niektóre proponują muzykoterapię, zajęcia z logopedą, naukę pływania i ćwiczenia relaksacyjne.
Przedszkola obowiązkowe nie są, toteż część rodziców nie decyduje się posyłać tam dzieci. – Nie zawsze są to decyzje przemyślane. Wychowanie przedszkolne jest ważnym elementem w rozwoju najmłodszych. Dzieci, które chodzą do przedszkola, łatwiej integrują się z koleżankami i kolegami w szkole. Nie zawsze ku temu wystarczy obowiązkowa zerówka – komentuje Agnieszka Krawczyk, psycholog i pedagog.