W debacie na ten temat pojawiają się głosy, że rozdawanie maseczek poprzez wrzucanie ich do skrzynek pocztowych (we współpracy ze spółdzielniami mieszkaniowymi i wspólnotami mieszkaniowymi) jest marnotrawstwem publicznych pieniędzy. Maseczki dystrybuowane w ten sposób trafiają również do osób, które już wcześniej je nabyły lub też sobie z tego źródła ich nie życzą. Wiele osób nie rozumie też, dlaczego - jak to dzieje się w budynkach administrowanych przez Jeleniogórską Spółdzielnię Mieszkaniową - do gospodarstwa domowego trafiają po dwie maseczki, nawet w przypadku, gdy według deklaracji śmieciowych w lokalu mieszka na przykład pięć osób, albo jedna.
Jak mówi prezes JSM Mirosław Garbowski- kierowana przez niego instytucja zajęła się dystrybucją maseczek na zasadzie dobrej współpracy z magistratem.
Zasady rozdawania maseczek, w tym ta, że do gospodarstwa domowego ma trafić po dwie maseczki zgodna jest z wolą ich fundatora czyli Prezydenta Miasta - wyjaśnia M. Garbowski.
Nieco inaczej tą kwestię przedstawia Cezary Wiklik z Urzędu Miasta.
Dzieląc maseczki ochronne między zorganizowane skupiska mieszkańców pozostawiliśmy administratorom wolną rękę w rozwiązaniu szczegółowych - mówi C. Wiklik. - Wskazywanie Miasta, jako autora tej koncepcji jest chybione. Miasto zresztą rozdysponowuje maseczki ochronne w rozmaity sposób, także przez wspólnoty mieszkaniowe i akcje uliczne, co - w tym ostatnim przypadku - było nie tylko aktem fizycznej dystrybucji środków ochrony osobistej, ale też tworzeniem zachęt do używania masek, sposobem na przekonanie mieszkańców, formą promocji, itp.