Sprzedawcy zapewniają pełną anonimowość kupujących takie świadectwo czy dyplom.
- Oczywistym jest, że to nie są żadne kolekcjonerskie świstki a doskonale technicznie wykonane dokumenty, które mają potwierdzać rzekome ukończenie danej szkoły. Są czasem używane przy aplikowaniu o pracę, a niektórzy pracodawcy dają się nabierać na takie podróbki - słyszymy.
Sprzedawcy zabezpieczają się obecnie przed polskim prawem i oferują swoje "usługi" zza granicy np. z Wielkiej Brytanii. W ten sposób firma wykonująca takie "podróbki" praktycznie nie podlega polskiemu prawu. Tymczasem to jest jednoznaczne:
Art. 270 Kodeksu Karnego:
"Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5."
Nawet przygotowania do podrobienia jakiegokolwiek dokumentu są karalne.
Matura z wpisem do CKE?
Tymczasem w internecie znowu pojawili się sprzedawcy praktycznie każdego rodzaju polskiego świadectwa i dyplomu (nawet ze znakiem wodnym). Każdej uczelni. Koszt to 1900 zł, przy czym dają 20 % zniżki jeśli płaci się za pomocą Bitcoina.
Tacy "podrabiacze" wyspecjalizowali się już tak bardzo, że oferują nawet świadectwa maturalne w wpisem do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Czy jest to technicznie możliwe? Praktycznie niemożliwe, jednak niektórzy zdesperowani kupujący są w stanie zapłacić za wszystko. Nawet za tzw. gruszki na wierzbie.
Nawet można kupić podrabiane prawo jazdy jakiegokolwiek kraju w cenie 550 zł. Polski dowód osobisty (nie oryginał) też tyle kosztuje...
Sprzedawcy teoretycznie ostrzegają
Oczywiście tacy "producenci" zabezpieczają się przed konsekwencjami prawnymi twierdząc, że:
"Oferowane przez nas produkty są dokumentami kolekcjonerskimi i zgodnie z obowiązującym prawem oraz naszym regulaminem, nie należy się nimi posługiwać jako dokumentami - w żadnej sytuacji!"
Dodają nawet notę prawną, teoretycznie zrzucając całą odpowiedzialność na kupującego.
"Składając zamówienie w naszym sklepie poświadczasz, iż masz świadomość, że zamówiony dokument kolekcjonerski nie jest według polskiego prawa dokumentem i posługiwanie się nim w instytucjach państwowych oraz przed innymi organami jest niezgodne z prawem".
I piszą dalej:
"Jednocześnie samo posiadanie dokumentu kolekcjonerskiego nie jest nielegalne. Dokument taki może służyć wyłącznie w celach kolekcjonerskich. Dokumenty nie są wytwarzane na terenie Rzeczpospolitej Polskiej i nie naruszają prawa państwa, w którym są produkowane".
Faktem jednak jest, że czasem uzyskanie jakiejś pracy zależy od odpowiedniego świadectwa czy dyplomu. Kupić go jest 100 razy łatwiej niż zdobyć w legalny sposób. Tak więc pracodawcy powinni uważać...