“Mąż mojej żony” w reżyserii Henryka Adamka to prawdziwy hit Teatru im. Norwida wciąż za mało znanego w Polsce, a odnoszącego sukcesy w świecie chorwackiego autora Miro Gavrana. Jest to historia o wielkim uczuciu i utracie zdrowego rozsądku. Przezabawny, mistrzowski dialog - naszpikowany zaskakującymi pointami i nagłymi zwrotami akcji. Dwóch mężczyzn - obywatel Warszawy Edmund (w tej roli Jacek Grondowy) i niejaki Zeflik (Piotr Konieczyński) - w matni. Są śmieszni, czasami żałośni, czasami wzruszający.
W tej inscenizacji to Piotr Konieczyński kradnie show. Podtrzymuje on świetną passę. Dzięki - w znacznej mierze - charyzmie aktora ów portret śląskiego chłopka-roztropka Zeflika, naszkicowany w jeleniogórskim spektaklu, nie jest wygłupem, łapie coś, czego może nigdy nikt w tej postaci nie przeczytał. Sylwetka Zeflika jest misternie i niebanalnie wymyślona w drobiazgu, w geście, w szastnięciu nóżką, wygięciu ramienia, lekko spóźnionej reakcji na wypadki. Przez to się Piotra Konieczyńskiego zapamiętuje.