- Zofia Wichłacz wspomniała o swoich pierwszych próbach aktorskich, podejmowanych w ognisku teatralnym państwa Machulskich, co później przerodziło się w pracę na rzecz swojej grupy teatralnej. Wskazała na duże wsparcie rodziny. Na spotkanie w "Norwidzie" przyjechała ze swoją starszą siostrą Joanną – relacjonowała Halina Lejczak.
Pytania zadawane podczas spotkania dotyczyły przede wszystkim roli w "Mieście'44". Uczniów interesowało, w jaki sposób aktorka radziła sobie ze stresem oraz z warsztatem. Zofia Wichłacz mówiła, że do pracy w filmie została zaangażowana w wieku 15 lat, zdjęcia zaczęto robić, gdy miała 18. Musiała pogodzić naukę w liceum i pracę na planie filmowym.
- "Miasto'44" to przygoda mojego życia. Musiałam czerpać z siebie i korzystać z możliwości obserwowania innych, doświadczonych aktorów. Przeczytałam i obejrzałam mnóstwo materiałów o Powstaniu Warszawskim – twierdziła. - Nie czuję się kompetentna, by poddać ocenie fakt wydania rozkazu o wszczęciu Powstania Warszawskiego, ale wiem, że ci młodzi ludzie nie mieli wyboru – dodała.
Zarzut dotyczący teledyskowego charakteru niektórych scen skomentowała: to wyrazem artystyczny stylu Jana Komasy, który zaznaczył się już w "Sali samobójców". Wspomniała o prowokacjach reżysera, który lubi wytrącać widza z poczucia bezpieczeństwa.
- Zofia Wichłacz dała się poznać jako osoba niezwykle naturalna, bezpośrednia i bezpretensjonalna. Swoją przyszłość wiąże z aktorstwem – podsumowała Halina Lejczak.