„Tradycji” stało się zadość. Ładna pogoda sprawiła, że od samego rana w mieście szaleją bandy łobuzów uzbrojonych w wiadra z wodą. Ci, którzy wyszli, aby dla żartu - jak zwyczaj każe - polać wodą koleżanki, są w mniejszości.
Najbardziej niebezpiecznie jest w pobliżu rzek i stawów. Ludzie boją się wychodzić z domu. A jak już wyjdą, strach przejść przez ulicę z obawy przed niechcianym prysznicem. Chuligani są przy tym agresywni i wulgarni. W stadzie czują się silni i bezkarni. Dopiero kiedy zabraknie im „amunicji”, uciekają zaopatrzyć się w ciecz. Ale woda i tak wciąż chlupie w ich mózgach.
Policja i straż miejska kilkadziesiąt razy była wzywana, aby uspokoić bandy rozzuchwalonych wyrostków. Marzą się czasy, kiedy sprawę „załatwiłoby” solidne przetrzepanie „czterech liter” rodzicielskim pasem lub milicyjną pałką. Niestety, to nie wróci. A z bezkarnością trzeba skończyć, bo sytuacja, kiedy pewne swego i łamiące prawo bydło terroryzuje spokojnych obywateli, nie jest normalna. Załączone fotografie – bez wypikslowanych twarzy młodych łobuzów – chętnie przekażemy policji.
Jak informowaliśmy dziś, policjanci zapowiadali karanie sprawców "mokrych" ekscesów. Czekamy na efekty.