Przebieg spotkania już na gorąco skomentowali telewizyjni eksperci, w tym mój ulubiony Dariusz Szpakowski, który znów chyba ze trzy razy pomylił Euzebiusza Smolarka z Włodzimierzem. Ale zreflektował się, szybko dodając, że i Włodzimierz też siedzi na trybunach i może być dumny z syna.
Kibice wynik znają.
Co do historii starć obydwu nacji na piłkarskich arenach, znawcy nie do końca mają rację. Reprezentacja Polski wygrywała z Niemcami, tyle tylko, że z tymi którzy grali w barwach Niemieckiej Republiki Demokratycznej.
Choćby historyczne zwycięstwo właśnie w paszczy lwa (chyba na stadionie w Lipsku, jesienią 1981 roku). Na miarę awansu do mistrzostw w Hiszpanii, skąd drużyna Piechniczka przywiozła srebrny medal. To właśnie Włodzimierz Smolarek po fantastycznych rajdach był wtedy łowcą dwóch bramek. Trzecią strzelił Andrzej Szarmach. Dwa trafienia Niemców nie odebrały zwycięstwa biało-czerwonym. O ile mnie pamięć nie myli, też grali w czerwonych strojach.
W podobnych wystąpili w 1974 roku, w historycznym półfinale z szalejącymi gospodarzami, Niemcami właśnie. Polakom nie przeszkadzały „liany dżdżu”, jak w przypływie komentatorskiego patosu określił ówczesną ulewę jeden z komentatorów. To oni strzelali w słupki, poprzeczki, przeważali, ale przegrali. Też 1:0. Mogło być więcej, bo Tomaszewski obronił karnego. Tyle że wtedy rzecz tyczyła stawki najwyższej: fanału, a przed Orłami Górskiego drżał każdy zespół. Nawet canarinhos, którym Lato strzelił gola na wagę trzeciego miejsca w turnieju.
Także na czerwono wystąpili biało-czerwoni w meczu otwarcia w Argentynie w 1978 roku pod wodzą Jacka Gmocha przeciwko Niemcom. Drużyna, którą typowano na mistrza, bezbramkowo zremisowała z obrońcami tytułu. Ostatecznie kadrze pana Jacka nie udało się dostać do grona najlepszych (po porażkach z Argentyną i Brazylią). Dla pocieszenia nie dostali się tam także Niemcy.
Wówczas w drużynie był Zbigniew Boniek (miał około 18 lat) To właśnie on w towarzyskim spotkaniu z RFN, bodaj w 1980 roku, strzelił zachodnim Niemcom jedyną na przestrzeni ostatnich lat bramkę, choć Polska przegrała 1:3.
W środę, podczas meczu w Dortmundzie, wielu przewidywało taki rezultat. Polacy zaskoczyli pozytywnie, ale nie na tyle, aby wygrać. Pod koniec spotkania wszyscy marzyli, aby dowieźć do końca bezbramkowy remis. Ale się go nie dowiozło.
Kiedy piszę te słowa, Ekwador wygrywa z Kostaryką 1:0, a tylko zwycięstwo piłkarzy trenera Alexandre Guimarãesa daje Polakom cień szansy na wyjście z grupy. W chwili, gdy Ekwadorczyk strzelił gola Kostarykanom, komentator Polsatu skwitował: „coś nam się nie wiedzie w tych mistrzostwach”. I do czego to doszło?