Może się okazać, że pieniądze, które w czerwcu wydano na uszycie obowiązujących od września mundurków szkolnych, wyrzucono w błoto. Dowodzi tego piątkowe wydanie „Życia Warszawy”.
Dyrektorzy szkół, którzy wykazali się nadgorliwością i z obawy przed konsekwencjami pospieszyli się z realizacją wytycznych Ministerstwa Edukacji Narodowej, nie przewidzieli, że dzieci… rosną. I wielu z uczniów w dobrane starannie stroje po trzech miesiącach już się nie mieści.
Jak będzie w jeleniogórskich szkołach? W „dwójce” dzieci przychodziły w mundurkach już pod koniec roku szkolnego. 3 września może być problem, bo na pewno dla wielu dziewcząt i chłopców pasujące w czerwcu jak ulał stroje będą za ciasne lub za krótkie. W niektórych placówkach oświaty mundurki tylko zamówiono. Mają być uszyte do września.
Dyrektorzy już przygotowują rozporządzenia, które nakażą uczniom ubieranie się w miarę jednolity strój, ale nie pada nazwa „mundurek”. Są takie placówki oświaty, gdzie do tego kłopotu nie przywiązuje się wielkiej wagi.
– Są przecież ważniejsze rzeczy. Nie sądzę, aby od razu wizytatorzy sprawdzali mundurki – powiedziała nam jedna z nauczycielek.
Problem okaże się jeszcze większy dla rodziców, zwłaszcza tych ubogich. Wprawdzie prezydent Jeleniej Góry zapewnia o możliwości dofinansowania zakupu szkolnych strojów (na złożenie wniosku jest czas do 27 sierpnia), ale będzie to pomoc jednorazowa.
– A przecież dzieci rosną! Mój syn chodzi do czwartej klasy i przez wakacje urósł o kilka centymetrów. W roku szkolnym też mu przybędzie wzrostu i na pewno nie będzie chciał chodzić w przyciasnym mundurku. A nie stać mnie na fundowanie mu kilku takich strojów rocznie – mówi pani Gabriela, matka 10-letniego Tomka.