Sposób działania jest bardzo prosty. Przedstawiciel dzwoni do klienta i podszywa się pod jedną z większych, dobrze znanych firm. Proponuje bajeczną ofertę, na której będzie można zaoszczędzić. Potem taki przedstawiciel przychodzi do klienta do domu i stara się możliwie jak najszybciej dobić targu. Tłumaczy, że śpieszy mu się, że jest już spóźniony, często gra na emocjach ofiary.
Później okazuje się, że osoba z którą podpisaliśmy umowę nie jest z firmy nam dobrze znanej i zmieniliśmy operatora, a warunki wcale nie są korzystniejsze. Jeśli konsument w porę się nie zorientuje i w ciągu 14 dni nie odstąpi od podpisanego dokumentu, będzie miał bardzo duży kłopot. Zerwanie umowy może kosztować nawet 1,5- 2 tysiące złotych. - W jaki sposób bronić się przed takim procederem? To proste. - Czytać umowę – wyjaśnia Dominika Jagielska, miejski rzecznik konsumentów.
Jeżeli mamy problem z jej przeczytaniem, bo umowy często pisane są niezrozumiale, bądź po prostu drobnym drukiem, to pokażmy ją najbliższym, rodzinie, znajomym lub przyjdźmy do rzecznika konsumentów dzień po podpisaniu dokumentu, a nie po miesiącu. Wtedy jest jeszcze szansa na odstąpienie od niego bez konsekwencji.
Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał już ostrzeżenie przeciwko pracownikom firmy NASZA S.A., co do której ma podejrzenie, że jej klienci są przy podpisywaniu umów wprowadzani w błąd. Nałożył także karę finansową w wysokości 500 tysięcy złotych na Telekomunikację Cyfrową- dostawcę usług telekomunikacyjnych.