O nowej taktyce policji pisze dzisiejszy „Dziennik”. Powód: makabryczne statystyki, z których wynika, że najczęstszą przyczyną tragicznych wypadków jest nadmierna prędkość. Stróże prawa postanowili przedsięwziąć drastyczne kroki. – Zero tolerancji – taką zasadę mają przyjąć wszystkie patrole pilnujące porządku na drogach.
Co to oznacza? – Będą kontrole kaskadowe – czytamy w gazecie. Same fotoradary to stanowczo za mało, aby zniechęcić kierowców do brawurowej jazdy. Doświadczenie pokazuje, że zmotoryzowani zwalniają tylko w ich pobliżu. Niektórzy znają położenie urządzeń na pamięć. Tam, gdzie ich nie ma, jadą, ile fabryka dała.
Policja nie będzie miała nad nimi litości. Patrole mają stać kilkaset metrów za lub przed fotoradarami. Szczególnie piętnowani będą kierowcy, którzy jadą za szybko, a przewożą w samochodzie rodziny i małe dzieci. Policjanci będą też organizować „obławy”. Niepokorni zmotoryzowani będą zatrzymywani przez nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami, które będą ścigać tych, którzy na drogach czują się bezkarni i przyspieszają na widok akcji drogówki.
Co to oznacza? Niepokorny kierowca może zostać poddany kontroli nawet kilka razy w dłuższej trasie. Jeśli nie zwolni, zapłaci potężny mandat, a na miejsce nie dojedzie, bo policjanci zabiorą mu prawo jazdy. Akcja ma potrwać do końca wakacji.
Jak pisze „Dziennik”, dla polskiej policji cenne są doświadczenia francuskie, gdzie surowe kary znacznie zmniejszyły statystyki śmiertelnych wypadków na drogach. We Francji za przekroczenie dozwolonej prędkości o 25 km/h trzeba zapłacić 750 euro. Gdy pędzi o 50 km za szybko, popełnia przestępstwo: płaci 3750 euro, traci prawo jazdy i grozi mu kara więzienia do trzech miesięcy, a także zakaz prowadzenia pojazdów na okres do pięciu lat.