Polanica Zdrój: (Nie)udany finał Bikemaratonu
Aktualizacja: Piątek, 9 października 2009, 11:31
Autor: ahawer
Polanica to miejsce wyjątkowe dla polskiego MTB. Trasa maratonu słynna jest co najmniej z dwóch powodów. Pierwszy przejazd grzbietem w kierunku zamku w Szczytnej, drugi zjazd po kamieniach z finalną "ścianką" na ostatnich kilometrach przed metą. Między nimi niekończące się podjazdy, w tym droga zwana "Wieczność" z racji długości.
A na koniec organizator zafundował nam zakończenie jakiego nie było do tej pory: pokaz sztucznych ogni, nikt nie narzekał na nudę. Impreza końcowa zdecydowanie lepsza niż w zeszłym sezonie.
Mocną stroną tego cyklu maratonów to wystarczająca ilość i dobrze zaopatrzone bufety na trasie, punkty kontrolne pomiaru czasu (niby to standard, ale nie np. w Wałbrzychu), zdecydowanie najładniejsze puchary - co sezon oryginalne i piękne, dobrze oznaczone trasy. Profile i mapki tras były, może i czasami trochę późno, ale zawsze były.
Co do specyfiki tras, to trudno większość maratonów nazwać MTB, jak były trasy w górach, to często między górami i w większości szutry. Tego typu trasy śmiało można polecić początkującym i co najwyżej średnio zaawansowanym, jak ktoś poszukuje więcej wrażeń, to jest inny cykl maratonów. Do wad zaliczyć można zdecydowanie żelazną oporność organizatora w rozwiązaniu problemu z myciem rowerów.
Na finałowym pudle nie zabrakło bikerów z Jeleniej Góry. Nagrody znacznie się pogorszyły, niemniej jednak w żaden sposób nie można tym tłumaczyć znacznej dysproporcji w nagrodach pomiędzy kobietami, a mężczyznami. Nie chodzi tutaj o jakieś dorobienie się na nagrodach (w Polsce to niemożliwe) ale o w miarę równe traktowanie obu płci.
Za rok może być więcej wolnego miejsca na pudle dla kobiet....