Zgodnie z prawem komitet wyborczy do zarejestrowania potrzebuje 15-osobowego składu. I dokładnie tylu członków miał Komitet Wyborczy „Aktywni Społecznie”, z którego startował Zbigniew Ładziński. Czwartego października br. swoją rezygnację złożył jednak około 80-letni Tadeusz Sośnicki. Zdaniem byłego kandydata, starszy człowiek nie był świadomy tego, co robi. Został brutalnie zmanipulowany przez „ ludzi z otoczenia politycznego”.
– W ostatnich dniach został przeprowadzony wobec mojego komitetu wyborczego bezpardonowy i brutalny atak sił politycznych, które nie cofając się przed matactwem doprowadziły do podjęcia przez PKW w Warszawie niekorzystnego dla mnie rozstrzygnięcia. Kilka dni temu dostałem telefon od swoich konkurentów politycznych z informacją , że mój komitet zostanie rozwiązany, bo jeden z jego członków wystąpi z komitetu. Zbagatelizowaliśmy tę informację, bo na bieżąco rozwiałem z osobami ze składu i nie było żadnych podstaw sądzić, by ktoś się wycofał – powiedział dziś Zbigniew Ładziński.
– Decyzja PKW godzi w moją osobę i dziesiątki tysięcy moich wyborców. To jednak nie koniec skandalu. Okazuje się bowiem, że polityczne komitety wyborze mogą się odwoływać lub uzupełniać skład osobowy, a komitety obywatelskie takiej możliwości nie mają. A co byłoby w przypadku sytuacji losowej, np. śmierci jednego z kandydatów? To wszystko nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością i demokracją. Tak nie powinno być – dodał.
Lidia Łotocka, przewodnicząca KW Aktywni Społecznie, podkreślała, że obecne prawo wyborcze jest prawem kulejącym. Daje bowiem możliwość rozwiązania komitetów wyborczych w przeddzień wyborów, mimo, że wcześniej zostały one legalnie zarejestrowane. Przewodnicząca byłego komitetu relacjonowała też, jak doszło do rezygnacji jednego z członków komitetu wyborczego.
– Otrzymałam informację, że do PKW został złożony wniosek o wystąpienie z komitetu jednego z naszych członków, Tadeusza Sośnickiego. Jako przewodnicząca chciałam to wyjaśnić. Pojechałam do pana Sośnickiego i otrzymałam informację, że on z niczego nie występował i nie zamierza występować z komitetu, bo nie ma ku temu żadnych powodów. Pan Sośnicki napisał takie oświadczenie i 5 października br. zostało złożone w Państwowej Komisji Wyborczej, jednak było już za późno. Decyzja o unieważnieniu rejestracji kandydata do Senatu oraz rozwiązaniu komitetu wyborczego zapadła o godzinie ósmej z minutami. Nie mieliśmy też prawa uzupełnić składu osobowego, ani prawa do odwołania. Pan Tadeusz Sośnicki powiedział, że popiera Zbigniewa Ładzińskiego i jest jego fanem oraz, że bardzo żałuje tego co się stało – mówi Lidia Łotocka.
Zbigniew Ładziński zapowiedział, że w najbliższy poniedziałek sprawa trafi do prokuratury. Nie chciał jednak podawać nazwisk, przeciwko którym zostanie skierowane doniesienie. Zapowiedział jednak, że po konsultacji z prawnikami, wystąpi dodatkowo o odszkodowanie za straty moralne i materialne poniesione podczas kampanii wyborczej.
– Domyślam się kto za tym stoi. Są to ludzie związani z partiami politycznymi i z moimi konkurentami, którzy bali się bezpartyjnych senatorów. Przez cały czas podkreślałem, że Senat musi być bezpartyjny, bo inaczej nie ma on sensu. Jak widać miałem rację, bo polityczni kandydaci boją się głosu i działania ludzi takich jak ja, ludzi niezależnych. Winnych ujawnimy po wyborach. Tymczasem apeluję do moich wyborców by w ramach protestu przeciwko temu co się stało, oraz wadliwemu prawu wyborczemu, które stwarza wręcz korupcjogenne sytuacje, oddali głos na mnie. Mimo, że mój komitet został rozwiązany i ja nie mogę startować w wyborach będę na listach wyborczych. Nikogo nie poprę, chcę by ludzie, w ten sposób zaprotestowali – mówił Zbigniew Ładziński.
Były kandydat podkreślał też, że nie ma żalu do Tadeusza Sośnickiego, którego nazwał porządnym człowiekiem, bo został zmanipulowany.
- Nie wiedziałem, że polityka jest taka brudna. W ostatnim czasie zleciliśmy przeprowadzenie sondażu przedwyborczego. Wykonała go zupełnie niezależna i bardzo profesjonalna firma. W poniedziałek otrzymaliśmy wyniki, i okazało się, że mam 26 procent więcej poparcia od Tadeusza Lewandowskiego. Józef Pinior był na trzecim miejscu – mówił Zbigniew Ładziński.
Zbigniew Ładziński przyznał też, że komitet wyborczy miał minimalny, 15 osobowy skład, ale tłumaczył, że to nie on ten komitet tworzył, ale został zaproszony do startowania z niego. – Ja tego komitetu nie tworzyłem. Nikt nie przewidział też, że konkurenci wybiorą najsłabsze jego ogniwo, starszego człowieka, którego zmanipulują i wykorzystają dla własnych interesów. Ja zawsze chodziłem prostymi drogami i wierzyłem w ludzi. Dzisiaj widzę, że jest to moja największa wada. Byłem po prostu za uczciwy – mówił były kandydat.