Nie był rodowitym jeleniogórzaninem, ale od 1977 roku związał się z naszym miastem na stałe, a i wcześniej bywał tu bardzo często. Swoimi aparatami i kamerami uwieczniał kolejne etapy rozwoju miasta i regionu.
Żył w ciekawych dla dziennikarza czasach przełomu ustrojowego, a że sam był wyjątkowo wnikliwym obserwatorem, komentatorem i dokumentalistą tych czasów, to efekty jego obserwacji, także jako reportera przekazującego relacje pisane były bardzo interesujące. Miał okazję dokumentować m.in. wizyty polskich i zagranicznych władz wszystkich szczebli - od Edwarda Gierka, wizytującego PGR w Lubomierzu, do Lecha Wałęsy, który jako przewodniczący „Solidarności” spotykał się na przełęczy Okraj w Vaclavem Havlem.
Miał ogromny autorytet środowiskowy, mógł – korzystając z koniunktury i rozpoznawalności– włączyć się w pracę samorządu, starać się z powodzeniem o miejsce w radach i władzach wielu szczebli. Wybrał rolę życzliwego, ale obiektywnego także w krytyce, obserwatora.
Pracował w TVP w czasach dla takiej służby trudnych, bo przecież lata 70-te i przełom 80/90-tych wymagały dużej odwagi cywilnej od dziennikarzy, by pracując w mediach państwowych być obiektywnym narratorem toczących się zdarzeń. W okresie dekady 1985-95 był dziennikarzem i fotoreporterem „Nowin Jeleniogórskich”, a później zdecydował się na status „wolnego strzelca”.
Ukochał Karkonosze i góry odwzajemniały jego uczucie. Był autorem przepięknych zdjęć przyrody, „polował” na jelenie o świcie, filmował roślinność… Trzy lata zbierał po kilkanaście sekund zdjęcia do filmu o Karkonoskim Parku Narodowym.
Jako znakomity gawędziarz i wielki optymista, a jednocześnie pełen dystansu do siebie mawiał, że przeżył tak wiele momentów „ostatecznych”, że wierzy w dobrą przyszłość. Gdy filmował międzynarodowe ćwiczenia ratownicze „Ikar” w Kotle Małego Stawu bezradnie patrzył na głaz wielkości szafy, który oderwał się od żlebu i runął w jego kierunku, mijając Go o centymetry. Mówił, że wedle legendy - kto zobaczył w górach trzy razy zjawisko zwane „widmem Brockenu”, ten może się obawiać nagłej śmierci. - Ja widziałem już pięć razy – powiedział - a dwa razy miałem okazję sfilmować, więc Karkonosze chyba mają wobec mnie pewne zobowiązania… W dodatku nie udało mi się sfilmować „ogni świętego Elma”, choć widziałem je dwa razy, to nie miałem przy sobie kamery. Mam więc jeszcze kilka spraw do załatwienia…