- Urzędnicy są głusi na nasze wołanie, a prędzej czy później dojdzie tam do tragedii. Dzieci mimo zakazu wchodzą na teren budowy i bawią się tam. Wystarczy, że jedno dziecko pchnie drugie... – obawiają się mieszkańcy. Sprawą zajęła się straż miejska, która próbowała skontaktować się z właścicielem budowy. Niestety próba dotarcia do niego zakończyła się fiaskiem.
- Budowa nie jest niczym ogrodzona, nie ma też tablicy informacyjnej. Właścicielem budowy jest osoba prywatna. Dwa tygodnie temu byliśmy w jego mieszkaniu. Oczywiście nie zastaliśmy go. Była tylko jego matka, którą poinformowaliśmy o nieprawidłowościach na budowie syna i istniejących tam zagrożeniach. Matka zapewniała, że przekaże to wszystko synowi, kiedy tylko się pojawi, ale nie wiedziała, kiedy syn wróci. Po naszej interwencji właściciel założył 10 metrów siatki, ale tak została ona ustawiona, że w dalszym ciągu bez problemu można wejść na budowę. Złożyliśmy również pismo do nadzoru budowlanego, który powinien dopilnować by właściciel zabezpieczył teren. Ma też możliwość ukarać właściciela, jeśli tego nie dopełni swoich obowiązków. Teraz czekamy na ich reakcję – mówi Artur Wilimek, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Jeleniej Górze.
Jak mówią mieszkańcy, od czasu do czasu na budowę wjeżdża ciężki sprzęt, który dodatkowo zanieczyszcza drogę dojazdową do domów w sąsiedztwie.