– Dojazd to udręka – mówią Kazimierz i Ryszarda Wysoccy z Piechowic. Od trzydziestu lat składają pisma do urzędu miasta o wyrównanie i utwardzenie jedynej drogi, którą mogą dojechać do swojej posesji. Bez skutku.
O ile latem, jeśli nie padają deszcze, można jeszcze dojechać do domu Wysockich, o tyle wiosną i jesienią jest to bardzo trudne. Samochód boksuje w błocie. Zimą o swobodnym przejeździe nie ma nawet co marzyć.
– Nie dojedzie tu ani straż pożarna, ani pogotowie – mówi Paweł Wysocki. – Wyprowadziłem się stąd jak urodziło mi się dziecko. Nie mogłem przecież narażać swojej rodziny. Zostali tu moi rodzice, ale czasami też mają już dosyć kłopotów z dojazdem.
Budynek państwa Wysockich mieści się przy ulicy Skalnej, w głębi lasu. Prowadzi tam jedynie tzw. droga zrywkowa, czyli taka, którą mogą przejechać tylko samochody ciężarowe i terenowe.
Ryszarda Wysocka codziennie o 6 rano rano musi pokonać ten odcinek, by dostać się do pracy, do szpitala w Szklarskiej Porębie. Podobnie jak jej mąż Kazimierz, który jest ochroniarzem.
– Nie oczekujemy, że zrobią nam tu asfalt – mówi Kazimierz Wysocki. – Wystarczyłoby, żeby kilka razy przejechał tędy spychacz na gąsieniach i wyrównał nawierzchnię. Na to można by było narzucić się warstwę grysu, który utwardziłby drogę. To wszystko. Przecież to nie kosztuje majątek.
Do tej pory jednak władze nie zrobiły nic, by rozwiązać problem Wysockich.
– Obiecano nam wyrównanie i utwardzenie tej drogi jeszcze w tym roku – mówi Paweł Wysocki. Czekaliśmy tylko, by ziemia wyschła. Byłem niedawno w Zakładzie Usług Komunalnych i zapytałem, kiedy zaczną się prace. Usłyszałem, że zmienił się teraz kierownik i sprawę trzeba rozpoczynać od nowa. Opadły mi ręce. Idzie zima, a rodzice są coraz słabsi. Ja sam wożę szpadel w bagażniku. Gdy auto ugrzęźnie, muszę je odkopać.
– Nic o takiej sprawie nie wiem – powiedziała nam Teresa Kupczyńka, kierownik Zakładu Usług Komunalnych w Piechowicach. Jak to możliwe, że poruszana od trzydziestu lat sprawa nie znalazła się w dokumentacji Zakładu Usług Komunalnych? – Możliwe, że temat zna mój zastępca, ale on jest teraz na urlopie – usłyszeliśmy. Kierowniczka odesłała nas do urzędu miasta.
Burmistrz Piechowic Zofia Grabias-Baranowska, która w ubiegłym roku objęła urząd, rozkłada teraz ręce twierdząc, że nie ma na to pieniędzy. Mimo to obiecała, że zrobi wszystko co w jej mocy żeby tej rodzinie pomóc.
– Nie pozostawię tych ludzi samym sobie – przyznała w rozmowie z nami. – W przyszłym tygodniu porozmawiam z tą rodziną i ustalimy, co da się dla niej zrobić. Nie mogę jednak obiecać, że dokonam cudów. Budżet skonstruował mój poprzednik, nie przewidziano w nim pieniędzy na to zadanie. Będę mogła przeznaczyć jakieś środki dopiero w przyszłym roku. Trzeba ten wydatek zresztą dokładnie przeanalizować, bo budynek państwa Wysockich jest oddalony od centrum Piechowic, a droga prowadzi przez teren prywatny oraz nadleśnictwa. Niemniej postaramy się pomóc rodzinie Wysockich.
Sprawdzimy, czy dotrzyma słowa.