Gospodarze placówki, Grzegorz Nowicki i Beata Czystołowska, zaprosili Cezarego Wiklika, Jacka Urbańczyka oraz Ivo Łaborewicza, który poprowadził pierwsze z kilku zapowiadanych na nadchodzące miesiące spotkań z historią regionu opowiedzianą przez jej znawców i pasjonatów.
Cezary Wiklik przybliżył zebranym swoją najnowszą publikację „Historia na szynach pisana”. Wprawdzie nie uczynił tego po raz pierwszy, ale – dostępna od kilku tygodni książka wydana przez AD REM – zaczyna żyć własnym życiem i co rusz jest bodźcem do nowych uwag i przemyśleń.
Na wstępie autor zapowiedział druk erraty, w której uwzględni braki i niedopowiedzenia z albumu. Udało się bowiem znaleźć (dzięki aukcjom internetowym) jeleniogórski bilet tramwajowy (z polskich czasów). C. Wiklik dotarł także dzięki Ivo Łaborewiczowi do unikalnego pozwolenia na jazdę tramwajem wydanego przez Niemców polskim robotnikom przymusowym w latach II Wojny Światowej.
Pewne kwestie wymagają też dokładniejszego wyjaśnienia. Choćby czas powstania zdjęcia, które właściciel (Muzeum Karkonoskie) określiło na rok 1945 lub 46, ale znawca i pasjonat problematyki tramwajowej Henryk Magoń z Podgórzyna takie datowanie wyklucza ze względu na markę tramwaju, który na zdjęciu uwieczniono. To polski Sanok, którego z całą pewnością w tamtych latach w Jeleniej Górze nie było.
Cezary Wiklik opowiedział w pigułce o dziejach tramwajów jeleniogórskich przytaczając anegdoty i powiastki różne. Przypomniał postać pana Antoniego Mazurkiewicza, legendarnego „kochanego kanara”. Mówił o niefrasobliwości Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów, który w ubiegłym roku wyciął ostatni secesyjny tramwajowy słup w Sobieszowie.
W uzupełnieniu swojej opowieści C. Wiklik przybliżył także fakty z dziejów rodu Schaffgotschów skupiając się głównie na pamiątkach po tej magnackiej rodzinie byłych właścicieli Kotliny Jeleniogórskiej i okolic rozrzuconych po całym regionie. Wspomniał też o tajemniczym ossuarium odkrytym podczas remontu kościoła w Radomierzu oraz o hipotezie, że są to szczątki członków wspomnianej rodziny.
W drugiej części spotkania głos zabrał pilot Aeroklubu Jeleniogórskiego Jacek Urbańczyki, który jest autorem jednego z artykułów zamieszczonych w najnowszym XLII wydaniu Rocznika Jeleniogórskiego. Otóż autor opracował niezwykle ciekawe dzieje lotniska jeleniogórskiego, które swój byt zaczęło w roku 1927.
Opisał początki lotniczej pasji, która ogarnęła ówczesnych mieszkańców Hirschebergu. Nie bez przyczyny był tu zakaz posiadania lotnictwa motorowego przez Niemcy w wyniku Traktatu Wersalskiego, który – tymczasem – nie wzbraniał latania na szybowcach. To właśnie tu zaczęto czynić korzystając z pomyślnych prądów powietrznych (fala karkonoska) i z dobrodziejstwa Góry Szybowcowej.
Później, kiedy obostrzenia Traktatu Wersalskiego złagodniały, zaczęło się rozwijać lotnictwo cywilne, a na początku lat 20. XX wieku zdecydowano o przystosowaniu na lotnisko terenów przy dzisiejszej ulicy Łomnickiej, gdzie były grunty, na których ćwiczono musztrę. Teren zniwelowano za miejskie pieniądze. Jacek Urbańczyk wspomniał, że ślady po tamtych pracach pozostały do dziś. To droga, która wówczas przecinała lotnisko. Wprawdzie wykarczowano drzewa i wyrównano ją, jednak wciąż jest wyczuwalna dla lądujących maszyn.
Autor artykułu nawiązał też do lotów liniowych, które zapoczątkowane zostały lądowaniem samolotu pasażerskiego 15 czerwca 1927 roku. Już wówczas była możliwość lotu do Berlina, załatwienia tam spraw, i powrotu jeszcze tego samego dnia. Nie zachowały się jednak żadne dokumenty, które przybliżyłyby dziś, kto wówczas z takich połączeń korzystał. Atrakcją były też loty weekendowe: samolot ze stolicy Niemiec przylatywał w sobotę, w niedzielę wykonywał loty widokowe na Karkonoszami, poczym wracał.
Jednak – w końcu – ze względu na kryzys i nierentowność połączenia pasażerskie znacznie ograniczono, a niektóre – zamknięto. W każdym razie samoloty rejsowe lądowały i startowały w Hirschbergu aż do roku 1939, kiedy to lotnisko zostało zmilitaryzowane i dla celów szkoleniowych przejęte przez Luftwaffe. Jacek Urbańczyk zamierza w przyszłorocznym wydaniu periodyku opublikować drugą część tego niezwykle ciekawego tekstu.
Warto sięgnąć do Rocznika Jeleniogórskiego także dla wielu innych pozycji, choćby artykułów: J. R. Sielezina o sytuacji społeczno-politycznej w Jeleniej Górze u progu Października 1956 roku; J. M. Łokaja o Grupie Operacyjnej Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów i Ministerstwa Przemysłu na miasto i powiat, czy też I. Łaborewicza o sytuacji rynku konsumpcyjnego w 1980 roku na podstawie dokumentu KW PZPR.
Gospodarze Antykwariatu pod Arkadami zapowiadają, że spotkania z historią regionu będą odbywały się częściej, a już na następnym o swoich pracach opowiedzą Emil Mendyk oraz Stanisław Firszt. O dokładnym terminie poinformujemy.