– Ta forma, w której działał zakład budżetowy MZK jest bardzo ułomna – wyjaśnia dyrektor Marek Woźniak. – Spółka będzie mogła normalnie funkcjonować na rynku i budować swoją pozycję. Jednocześnie nakładać będzie to na nas większą dyscyplinę budżetową, ponieważ zgodnie z kodeksem handlowym spółka przynosząca straty musi być zlikwidowana.
W tej chwili zakłady budżetowe nie mogą robić niczego innego, co nie jest zadaniem zakładu. Czyli MZK ma wozić pasażerów na wyznaczonych liniach, ale już nie może wynajmować autobusów do przewozów. Takie ograniczenia wprowadziła kilka lat temu ówczesna minister finansów, Zyta Gilowska.
– W grudniu tego roku zacznie obowiązywać rozporządzenie nr 1470 Komisji Europejskiej w sprawie ograniczenia dotacji samorządów do zbiorowego transportu miejskiego – wyjaśniał podczas sesji audytor z firmy Biznes Center, przygotowującej przekształcenie MZK. – To rozporządzenie wprowadza nowy system zasilania transportu miejskiego. Kończy się płacenie za tzw. wozokilometr, stosowany dotychczas.
Dochody firmy będą pochodziły z trzech źródeł. Po pierwsze ze sprzedaży biletów. Po drugie z refundacji ulg i zwolnień przyznanych przez miasto. Po trzecie z rekompensaty strat związanych z wykonywaniem przewozów na liniach które nie przynoszą dochodu. Rekompensatę można wypłacać tylko wtedy, gdy spółka udowodni, że deficytowa linia jest niezbędna do funkcjonowania miasta.
W tej chwili dochód przynoszą tylko linie, nr 9, nr 6, nr 7 i 27. Spółka będzie też mogła zarabiać na usługach innych niż transport miejski. Miasto w momencie powołania spółki musi też pokryć zadłużenie zakładu w wysokości około 1,5 miliona złotych.
MZK jako zakład budżetowy, jest organizatorem, wykonawcą i kontrolerem usług transportowych oraz zarządza przystankami. Po powołaniu spółki zadania organizacji i kontroli oraz przystanki przejdą w gestię urzędu miasta.
– Pracownicy, którzy robili to dotychczas, staną się pracownikami urzędu miasta i przejdą prawdopodobnie do miejskiego zarządu dróg i mostów – wyjaśnia zastępca prezydenta Jerzy Łużniak.
– Zarząd przejmie też nadzór i utrzymanie przystanków. Powołanie spółki nie będzie się wiązać ze zmianami w układzie linii. Jednak taka transformacja jest konieczna, ponieważ kierunki poruszania się pasażerów zmieniły się w ciągu ostatnich lat. Na przykład do starych zakładów pracy dojeżdża dziś ułamek liczby w porównaniu do tego, co było kiedyś. – Planujemy powołanie jednej głównej linii z Sobieszowa przez Cieplice do Centrum i na Zabobrze i sieci małych linii dojazdowych z kilkoma przystankami przesiadkowymi. To będzie się też wiązało z wprowadzeniem biletu okresowego, ponieważ do celu będziemy jechać dwoma, lub trzema autobusami.
MZK na podstawie porozumienia komunalnego obsługuje też kilka gmin sąsiadujących z Jelenią Górą. „Jedynka” jedzie do Jeżowa Sudeckiego, „trójka” do Mysłakowic, „dziewiątka” do Piechowic, „dwójka” do Komarna w gminie Janowice Wielkie. Zmiana MZK w spółkę miejską będzie oznaczało, że gminy będą musiały dopłacać więcej do kosztów jej utrzymania, chociażby z powodu amortyzacji, która w tej chwili nie jest liczona. W tej chwili trwają rozmowy z gminami jak to rozwiązać.
Nie z tymi ludźmi
– Zgodziliśmy się na przekształcenie MZK w spółkę, bo na pewno musi się zmienić obecna sytuacja, w której miasto płaci wszystkie koszty funkcjonowania zakładu – mówi radny Miłosz Sajnog – ale obawiam się, że jeśli spółkę poprowadzą ci sami ludzie, którzy przyzwyczaili się do tego, że cokolwiek zrobią miasto zapłaci, spółka może znowu zacząć przynosić straty. Oby się te moje przypuszczenia nie spełniły. Druga sprawa to zmiana mapy linii komunikacyjnych. Obecny system tylko zwiększa straty. Autobusy jeżdżą puste, bo ludzie poruszają się w innych kierunkach niż kiedyś. Spółka powinna od razu zacząć wozić ludzi po nowo wytyczonych trasach. Są firmy, które profesjonalnie przygotowują schemat takich zmian. Tak zrobiła Zielona Góra i tam koszty transportu publicznego znacznie spadły. Takie opracowanie to działanie czasochłonne i powinno już trwać. I trzecie to stan taboru. Wielkim błędem jest kupowanie używanych autobusów, które za kilka lat pójdą na złom. Nasz tabor będzie w coraz gorszym stanie i nie widać ruchów, żeby tę sytuację poprawić.