33-letni Michał K., mieszkaniec Kowar usłyszał zarzut pobicia swojego ojca z zamiarem ewentualnym z art. 148 paragraf 1 Kodeksu Karnego, który brzmi „Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”.
Przewidziano głosy stron i ogłoszenie wyroku w sprawie. Na wyrok oskarżony będzie musiał jednak poczekać do najbliższego poniedziałku. W związku z tym, że strony nie wnioskowały o dołączenie do akt sprawy nowych dowodów, przesłuchanie kolejnych świadków czy biegłych, sędzia referent dopuścił głosy stron.
Najpierw mowę wygłosiła prokurator Magdalena Kolasińska z Prokuratury Rejonowej w Jeleniej Górze, która dla sprawcy zażądała 10 lat kary bezwzględnego pozbawienia wolności. W mowie końcowej próbowała dowieść, że Michał K. chciał zabić swojego ojca.
– Świadczą o tym ciosy zadane kilkunastokrotnie poszkodowanemu nogą obutą przez oskarżonego, ich ogromna siła, newralgiczne miejsce zadawania ciosów, którym była głowa, oraz fakt, że oskarżony nie udzielił ojcu pomocy. Po zdarzeniu wyszedł z mieszkania i poszedł do siostry godząc się na śmierć Henryka K. – mówiła oskarżycielka.
Poszkodowany zmarł wskutek zachłyśnięcia się krwią. Fakt, że oskarżony nie przyznał się do zabójstwa swojego ojca i twierdzi, że chciał mu tylko dać nauczkę robiąc mu siniaki, by ten wstydził się wyjść z domu, by ponownie się upić, jest tylko linią obrony oskarżonego. Dlatego wnioskuję o wymierzenie mu kary 10 lat pozbawienia wolności - podkreśliła.
Mecenas Jerzy Janik, obrońca z urzędu Michała K. winnego całego zdarzenia nie upatrywał w swoim kliencie, ale społeczeństwie oraz okolicznościach zdarzenia i samym poszkodowanym. – Co do słów oskarżyciela mogę się zgodzić tylko co do jednej kwestii, że na skutek tragicznych wydarzeń ojciec mojego klienta poniósł śmierć. Nie zgodzę się natomiast do kwestii, że Michał K. „chciał” zabić swojego ojca. Z akt sprawy i zeznań wynika, że chciał go tylko pobić, by dać mu nauczkę, by więcej nie pił. Kiedy po zdarzeniu przyjechała policja, Michał K. sam poszedł do policjanta i powiedział mu: „To ja pobiłem ojca”. Nie użył słowa „zabiłem”, bo nawet nie dopuszczał takich myśli. Przyjęło się, że o ludziach zmarłych źle się nie mówi, ale w sądzie trzeba odejść od tej zasady – mówił z myślą o poszkodowanym Henryku K, adwokat Jerzy Janik.
Trzeba wziąć pod uwagę, w jakich okolicznościach doszło do zdarzenia. Michał K. to porządny obywatel, który przez cały czas pracował i opiekował się jako jedyny rodziną. W opiece nad 14-letnim bratem i ojcem alkoholikiem oraz chorą matką nie pomagał mu nikt. Kiedy we wspólnie zamieszkiwanym mieszkaniu odłączono prąd, bo ojciec wszystko przepijał, a następnie zagrożono im eksmisją, stres u Michała K. był ogromny.
Do tego 10 lutego 2009 roku ojciec, Henryk K. kolejny raz przyszedł pijany, zaczął się awanturować, zaatakował mojego klienta. Wtedy Michał K. nie wytrzymał psychicznie – powiedział obrońca.
Mecenas mówił też o społeczeństwie, które nie pomogło Michałowi K. w utrzymaniu rodziny, leczeniu człowieka, który doprowadzał całą rodzinę do nędzy, i teraz chce go karać. - „Tak nie wolno” - grzmiał. Obrońca wskazywał też na postawę oskarżonego, który żałował tego co zrobił. Mówił też, że nie jest on typem zabójcy, ale jedynym żywicielem rodziny, którą się opiekował.
– Wnioskuję o wymierzenie Michałowi K. kary pozbawienia wolności na najdłuższy okres próby i proszę o nie wymierzanie mu kary bezwzględnego pozbawienia wolności – mówił po długiej mowie mecenas Jerzy Janik.
Sam oskarżony Michał K. przez całą rozprawę płakał. Na końcu prosił sąd o wyrozumiałość.
– Niezależnie od wyroku, jaki wyda sąd, największa kara za to co zrobiłam już mnie dotknęła, nosze ją w sercu, codziennie rano kiedy przeglądam się w lustrze widzę mężczyznę, który zabił człowieka. Żałuję tego co się stało, ale nie mogę cofnąć czasu.