W grudniu minionego roku Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze wydał decyzję o tymczasowym aresztowaniu Anny H., byłej pracownicy Banku Polskiej Spółdzielczości S.A zgorzeleckiego oddziału, która okradała klientów banku od 2003 roku do grudnia 2008 roku. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte przez prokuratora w styczniu 2009 roku, a 19 lutego Anna H. usłyszała zarzut przywłaszczenia pieniędzy klientów banku w łącznej kwocie około miliona złotych.
– Podejrzana przyznała się do popełnienia zarzuconego jej czynu, złożyła obszerne wyjaśnienia i deklarację w zakresie zwrotu na rzecz pokrzywdzonych wyprowadzonych pieniędzy. Wówczas zastosowano wobec niej środki zapobiegawcze o charakterze wolnościowym – mówi Violetta Niziołek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Mimo że ówczesny dyrektor banku, w którym pracowała oszustka wiedział o całym procederze w czerwcu 2008 roku, Anna H. została zwolniona z pracy dopiero w grudniu 2008 roku.
– Kobieta obiecała , że będzie spłacać skradzione kwoty, a w rzeczywistości robiła to co wcześniej. Ponadto była na tyle perfidna, że udała się do jednego z klientów chorego na nowotwór, przedłożyła mu dokumenty dotyczące likwidacji rachunku bankowego, a jednocześnie podłożyła mu dokument na mocy którego pieniądze z jego rachunku zostały przelane na jej konto – mówi Ewa Węglarowicz-Makowska, zastępca prokuratora okręgowego.
Oskarżona sama zgłosiła się do prokuratury w lutym 2009 roku, bo jak stwierdziła, pieniądze były jej potrzebne ponieważ nieustalone osoby żądały od niej haraczy. Te okoliczności zostały bardzo szczegółowo zbadane przez prokuraturę i oczywiście nie potwierdziły się.
W toku śledztwa ustalono, że liczba okradzionych osób przez Annę H. jest o wiele większa, jak również przywłaszczona z rachunków i lokat klientów kwota pieniędzy. Obecnie pokrzywdzonych jest 86 osób pokrzywdzonych i ta liczba może ulec zwiększeniu. Wartość skradzionych pieniędzy to ponad cztery miliony złotych, w tym ponad 56 tys. euro.
– Oskarżona podrabiała podpisy swoich klientów, bądź też kiedy ktoś przynosił gotówkę by wpłacić ją na swoje konto, ona tych pieniędzy nie wpłacała tylko przelewała na założone przez siebie konto – mówi Ewa Weglarowicz – Makowska.
Jak wynika ze śledztwa Anna H, nie okradała klientów sama. W ten proceder zaangażowała większą grupę osób. Pieniądze z jej konta wybierali członkowie jej rodziny.
– Jak ustaliliśmy jej brat wybrał kwotę 140 tys. zł, a matka pobrała kwotę ponad 900 tysięcy złotych – mówi prokurator Węglarowicz-Makowska. – Cały czas analizowane są dokumenty finansowe i największym problem stanowi ustalenie, gdzie te pieniądze zostały wyprowadzone. Oskarżona nie chce powiedzieć, na jaki rachunek bankowy skradzione środki wpłaciła. Na terenie Polski ma tylko dwupokojowe mieszkanie w Zgorzelcu, które zostało zabezpieczone na poczet zajęcia mienia.
Jeden z tropów prowadzi do Niemiec, gdzie oskarżona miała konkubenta. Najprawdopodobniej tam te pieniądze były przelewane, dlatego Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze w ramach międzynarodowej pomocy prawnej wystąpiła do niemieckich organów wymiaru sprawiedliwości z prośbą o pomoc w ustaleniu czy te pieniądze na któreś z rachunków bankowych niemieckich banków nie zostały wpłacone. Na terenie Polski zostały sprawdzone wszystkie rachunki i tych pieniędzy nie ma.
W grudniu Anna H. została tymczasowo aresztowana. Za oszustwo dotyczące mienia znacznej wartości grozi jej od roku do dziesięciu lat. Dziesięciu lat więzienia za paserstwo grozi też rodzinie Anny H., która brała udział w procederze. Dyrektor banku został już z banku zwolniony, ale jak na razie nie postawiono mu żadnych zarzutów.