Piotr W. były funkcjonariusz Straży Granicznej z Lubania został niesłusznie oskarżony o udział w gangu przemytników. Śledztwo trwało cztery lata. Sąd uniewinnił pogranicznika już we wrześniu ubiegłego roku. Teraz podtrzymał decyzję, nakazując Skarbowi Państwa wypłatę zadośćuczynienia pokrzywdzonemu.
Sprawa ciągnie się od 2002 roku, kiedy W. został zatrzymany i aresztowany pod zarzutem udziału w gangu. Przestępcy mieli przemycić przez granicę gigantyczny transport papierosów o wartości czterech milionów złotych.
Jak twierdzi W., który od początku przekonywał, że jest niewinny, śledztwo i proces zrujnowało mu życie. Stracił pracę, zaszczute zostały jego dzieci, odeszła od niego przyjaciółka, bo prokuratorzy mieli powiedzieć, że W. ma kochankę (co okazało się nieprawdą).
Według Gazety Wyborczej, która informuje o zdarzeniu, taka wypowiedź padła z ust prok. Mieczysława Śledzia, późniejszego prokuratora apelacyjnego, odwołanego w lutym tego roku przez ministra sprawiedliwości. Sam Śledź zaprzecza.
Obrona uniewinnionego strażnika domagała się wypłaty od Skarbu Państwa odszkodowania w wysokości 60 tysięcy złotych, wskazując, że trwające postępowanie zrujnowało życie klienta. Do tego wypowiedź prokuratury była nieetyczna, nie wiązała się z zarzutami i w dodatku nie była sprawdzona.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał jednak, że 10 tysięcy złotych to wystarczające zadośćuczynienie dla byłego strażnika. To rekompensata za straty moralne - utratę pracy i kłopoty rodzinne – uznał sąd.