Pojawił się w mieście pięć lat temu. Dziś szukają go oszukani właściciele mieszkań i okradzeni pracodawcy. Przyłącza się policja. A mężczyzna ma się świetnie i jest nieuchwytny
– W lutym zgłosił się do nas w sprawie wynajmu mieszkania w Piechowicach – opowiada Dariusz Lewandowski. – Daliśmy ogłoszenie, które na nasze nieszczęście wpadło w jego ręce. Nic wówczas nie wskazywało na to, że jest on oszustem. Michał K. podawał się za studenta, który niedawno wrócił z Francji, gdzie – jak mówił – studiował. W Polsce miał tłumaczyć francuskie dokumenty na język polski. Był bardzo grzeczny, dobrze ubrany i... wyrafinowany. Charakterystyczny, bo o intensywnie rudym kolorze włosów.
Państwo Lewandowscy spisali umowę. Najemca miał wpłacić 200 złotych zaliczki, ale nie zapłacił nic. – Do czerwca, do kiedy przebywał w naszym mieszkaniu, nie płacił za prąd, wodę czy gaz. Nie wpłacał nam również pieniędzy za czynsz. Za każdym razem, kiedy umawialiśmy się na spotkanie z nim, nie przychodził tłumacząc się coraz to bardziej wymyślnymi historiami – mówi pan Dariusz.
Sprawa trafiła na policję. Właściciele wezwali na pomoc mundurowych, aby pomogli w eksmisji. Funkcjonariusze byli bezradni.
– W środku była konkubina oszusta z malutkim dzieckiem, ale nie chciała otworzyć nam drzwi, więc je wyważyłem. Michała K. nie było w środku. W mieszkaniu znaleziono jednak pralkę, zabytkowe lustro i meble ludzi, którzy wynajmowali mieszkanie Michałowi K. przed nami – mówią Lewandowscy.
K. uciekł z mieszkania kilka dni później. Do tej pory nie rozliczył się z właścicielami ani nie oddał im kluczy. Pan Dariusz musiał drugi raz wyważać drzwi, aby wejść do swojego mieszkania.
Oszust ulotnił się jak kamfora. Nie reaguje na telefony, a Lewandowscy mają do niego trzy numery. Nagrał się tylko na sekretarce, że wysłał jakieś pismo. I że dziękuje za rozmowę.
Okazuje się, że mieszkaniowy przekręt to nie jedyna sprawka pana Michała. Jeden z pracodawców, który zatrudnił go około czterech lat temu, do dzisiaj nie odzyskał tysiąca euro. Te pieniądze Michał K. ukradł współpracownikom w biurze.
– Przyszedł do mnie, bo szukał pracy – opowiada mężczyzna (dane do wiadomości redakcji). – Wydawał się bardzo grzeczny, dobrze wykształcony, bo – jak mówił – pracował już we Francji w podobnej branży, więc go przyjąłem. Był człowiekiem młodym i sprawiał wrażenie godnego zaufania. Pomyślałem, że przyjmując go może się czegoś od niego dowiemy, skoro pracował we Francji – dodaje poszkodowany pracodawca.
Prawdziwą twarz Michał K. pokazał nieco później.– Nikt z pracowników nawet nie podejrzewał, że może być to taki złodziej. Ukradł tysiąc euro, portfele, komórki, kamerę. W międzyczasie, zostawał w firmie po godzinach i sprzedawał różne rzeczy na serwisie allegro. Fanty pochodziły z kradzieży. W firmie nikt oczywiście o tym nie wiedział – słyszymy.
Michał K. wpadł, kiedy kamera przemysłowa zarejestrowała, jak wszedł do firmy po godzinie 22 i ukradł jeszcze kilka innych rzeczy.
– Pojechaliśmy do niego do mieszkania na ulicy Mickiewicza i sami odebraliśmy to, co nam ukradł. Nie odzyskaliśmy jednego telefonu. Zgłosiliśmy to policji, ale nawet nagranie kamery nie było wystarczającym dowodem i podstawą do zatrzymania. Zgodnie z prawem musiałbym go złapać na gorącym uczynku – mówi mężczyzna.
K. dostał dyscyplinarkę, ale z oszukańczego żywota nie zrezygnował. Łatwo znajduje pracę w jednej z firm przy ulicy Piłsudskiego. Tu również dokonuje kradzieży na kilka tysięcy złotych. W tym przypadku niestety również nikt nie złapał go na gorącym uczynku.
Jest także poszukiwany przez jedną z firm ubezpieczeniowych, którą oszukał.
– Michał K. miał u nas tylko jedna sprawę karną – mówi nadkom. Edyta Bagrowska, rzecznik prasowy policji w Jeleniej Górze. – Chodziło o przestępstwa internetowe. Żaden z oszukanych mieszkańców Kotliny Jeleniogórskiej nie zgłosił doniesienia na Michała K.