Michaela Franke urodziła się w 1963 roku w Lipsku. Dziś na stałe mieszka w Goerlitz, gdzie uczy plastyki oraz języka niemieckiego. Autorka swój warsztat doskonaliła na warsztatach w Izraelu, Hiszpanii, Francji, Danii, Saksonii oraz we Włoszech. Organizuje również plenery i wystawy Górnołużyckiego Stowarzyszenia Plastyków.
- Maluję aby wyładować wewnętrzne napięcie kreatywne, by dać wyraz własnym przemyśleniom plastycznym – wyznaje Michaela Franke. Autorka prac wypowiada się artystycznie w wielu technikach. Tym razem zaprezentowała prace w oleju, akrylu, collage’u i grafice. Uwagę odbiorcy szczególnie przykuwają akty powstające w ścisłej współpracy z modelem, emanujące dobrą energią. Tytułowy cytat jest życiowym mottem malarki.
- W dzieciństwie, gdy odwiedzałam dziadków, mogłam korzystać ze sztalugi mojego dziadka, jego grubych pędzli oraz farb olejowych. Nigdy nie zapomnę zapachu papierosów zmieszanego z farbami olejowymi i antycznymi meblami – wspomina M. Franke.
- Poprzez moją sztukę napinam łuk pomiędzy zmysłami. Moje prace są po części realistyczne, jak i abstrakcyjne, są pośrednim wynikiem mojej dotychczasowej artystycznej drogi. Odzwierciedlają przeżycia, marzenia i fantazje, które są we mnie i otulają mnie za moim przyzwoleniem jak w kokonie. Rozmowy poprzez obraz oraz prezentacje różnych technik malarskich to mój sposób na wolność – dodaje.