W sądzie toczyły się dwa postępowania. W jednym Robert Prystrom zarzucił Jerzemu Łużniakowi, że – jeszcze jako zastępca prezydenta miasta – naruszył dobra osobiste jego i stowarzyszenia, którym przewodzi. Samorządowiec – wg Prystroma – pomówił go o blokowanie miejskich inwestycji.
Jerzy Łużniak zrewanżował się Robertowi Prystromowi pozwaniem go do sądu za rzekome naruszenie dóbr osobistych w piśmie do Jerzego Pokoja, przewodniczącego Sejmiku Wojewódzkiego. Lider Wspólnego Miasta napisał, między innymi, że J. Łużniak nie nadaje się – z braku kompetencji – do objęcia funkcji wicemarszałka województwa.
Od tego czasu w jeleniogórskim sądzie toczyły się dwie sprawy, Łużniak przeciwko Prystromowi i odwrotnie. Obydwie były z wyłączeniem jawności.
- W pewnym momencie zaczęło przybierać to komiczny charakter, na świadków wzywani byli dziennikarze. Miałem więc przekonanie, że jeśli ta sprawa ciągnęła się ponad rok, Jerzy Łużniak wewnętrznie zrozumiał, że gdzieś się zapędził i jako wiceprezydent nie powinien mówić rzeczy, które nie do końca były prawdziwe. Z mojej strony doszedłem też do wniosku, że być może gdzieś popełniłem błąd w ocenie pracy Jerzego Łużniaka, i o jedno czy pół zdania napisałem za dużo lub za mocno – mówi Robert Prystrom.
Ostatnio politycy pojednali się przed kolejną rozprawą. – Zawarliśmy ugodę i oświadczyliśmy przed sądem, że wnosimy o umorzenie spraw przeciwko sobie – mówi Robert Prystrom. Każdy z nas zapłacił własne koszty sądowe, podaliśmy sobie ręce i przeprosiliśmy się.
Robert Prystrom mówi, że nie chciał urazić osobiście Jerzego Łużniaka, oceniał tylko pracę urzędnika. Przyznał też, że ta ocena była błędna, bo jego zdaniem Jerzy Łużniak bardzo dobrze spełnia rolę wicemarszałka.
To jest pierwszy człowiek z Jeleniej Góry na tym stanowisku, który pilnuje i zabiega o interes naszego miasta. Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że Jerzy Łużniak sprawdził się jako wicemarszałek, który pozyskuje dla Jeleniej Góry ogromne środki finansowe i walczy o nią – mówi.
– Chciałbym, żeby ta kampania prezydencka i samorządowa odbyła się w Jeleniej Górze na zasadzie merytorycznego rozmawiania o mieście czego dzisiaj brakuje. Chcę by każdy mówił jaki ma pomysł na rozwój miasta, a nie grzebania sobie pod kołdrą itp. – mówi Robert Prystrom.
Wicemarszałek Jerzy Łużniak mówi natomiast, że inicjatywa pojednania pojawiła się po pogrzebie Jerzego Szmajdzińskiego i nie miała nic wspólnego z zbliżającymi się wyborami.
– Doszedłem do wniosku, że w obliczu tak ogromnej tragedii jaka się wydarzyła w Polsce i dotknęła nas wszystkich, nie ma sensu dalej roztrząsać takich błahych spraw, jak nasze spory. Zadzwoniłem do swojego mecenasa i zapytałem czy jest możliwość zakończenia tych dwóch spraw przez pojednanie. Przed rozprawami przekazaliśmy ten pomysł Robertowi Prystromowi, który od razu się na to zgodził. Przed sądem przeprosiliśmy się i podaliśmy sobie ręce – mówi Jerzy Łużniak.