JELENIA GÓRA: Prowadził auto po pijanemu? Usłyszy wyrok
Aktualizacja: Poniedziałek, 17 stycznia 2011, 8:56
Autor: Angela
Marek Cz., tłumaczył swoje pierwotne przyznanie się do winy tym, że był słaby psychicznie. Jako dowód na to podawał ciąg zdarzeń, których początkiem miał być rok 1998. Wówczas na służbie Marka Cz. pod radiowozem policyjnym wybuchła podłożona bomba, która zabiła jego kolegę, ówczesnego komendanta komisariatu w Janowicach Wielkich.
Od tego czasu, zdaniem oskarżonego, zaczęły się u niego skłonności do sięgania po alkohol, który początkowo przynosił mu ulgę, a następnie doprowadził do uzależnienia. Od tego czasu u Marka Cz. zaczęły się też stany lękowe, myśli samobójcze i zespół abstynencki.
– Nie przyznaję się do winy. To nie ja jechałem wtedy tym samochodem, ale Sylwek P. Ja w tym czasie szedłem na nogach do domu po brata albo sąsiada. Kiedy usłyszałem, że Sylwek odpalił samochód wróciłem się, wtedy zobaczyłem jak auto stoi na poboczu drogi. Wsiadłem na miejsce pasażera i doszło między nami do szarpaniny. Sylwek nie chciał mi oddać kluczyków, chował je do kieszeni i do ust, widziała to przechodząca obok kobieta – mówił na jednej z rozpraw Marek Cz.
Po takich wyjaśnieniach wezwano i przesłuchano kolejnych świadków. We wtorek sąd ostatecznie rozstrzygnie, czy wersja oskarżonego jest prawdziwa, czy stanowi tylko jego linię obrony. Marek Cz. został zawieszony w czynnościach służbowych.