Podobną sprawę przegrały również Kowary, które za niecały rok wstrzymywania nowych stawek (od września 2011 r. do sierpnia 2012 r.) musza teraz, wraz z odsetkami, zwrócić KSWiK ponad 3 mln zł.
- Mysłakowice trzy razy nie wprowadziły nowych taryf i na te decyzje złożyliśmy skargi. Sąd uwzględnił dwie (chodzi o decyzje radnych z 15 listopada 2013 r. oraz 26 lutego 2014 r.). Będziemy się odwoływać od oddalenia naszej skargi na trzecią decyzję radnych z 28 maja 2014 r. – zapowiada prezes KSWiK.
Jerzy Grygorcewicz wyjaśnia, że wzrost taryf wynikał z większych kosztów eksploatacji oraz amortyzacji systemu wodociągów i kanalizacji, które nie zależą od spółki.
- Sąd uznał, że nie naruszyliśmy żadnych przepisów podnosząc taryfę. Nie możemy ponosić strat przez czynniki od nas niezależne – dodał.
Wiceprzewodniczący Rady Gminy Mysłakowice Andrzej Masztalerz wyjaśnia, że sytuacja Mysłakowic różni się od Kowar. – W naszej gminie jest oczyszczalnia ścieków, z której korzysta również Karpacz, a czego w cenach nie uwzględnił KSWiK. Sama gmina również korzysta z tej oczyszczalni, której nie posiadają natomiast Kowary, m.in. stąd różnica w cenach w obu miejscowościach – wyjaśnia Andrzej Masztalerz.
Radni Mysłakowic nie zgadzali się na podwyższenie cen za wodę i ścieki, ponieważ, jak twierdzi wiceprzewodniczący, KSWiK nie przedstawił wiarygodnych powodów, dla których ceny usług wciąż rosną. - Naszym zdaniem są to stawki wygórowane. Trzeba zaznaczyć, że gmina jest współudziałowcem spółki i odbieramy to tak, że KSWiK gryzie rękę, która go karmi – powiedział Andrzej Masztalerz.
- Nasi mieszkańcy już teraz płacą wysokie ceny i gdyby gmina nie dopłacała do każdego metra sześciennego wody czy ścieków przeciętny Kowalski musiałby zapłacić 30 zł za 1 metr sześcienny tych mediów. Gdybyśmy zgodzili się na podwyższenie stawki bez obciążania wzrostem cen mieszkańców, to w ciągu roku gmina musiałaby dopłacać 1,5 miliona złotych – podkreśla wiceprzewodniczący.
Urząd Gminy Mysłakowice prawdopodobnie będzie odwoływać się od decyzji sądu.