Zakład istnieje od niemal 50 lat. Już wtedy zegar wskazywał dokładny czas, a przechodnie odruchowo patrzyli w górę i sprawdzali swoje zegarki. Od prawie miesiąca zegar wskazuje godzinę 12. Przechodząc koło witryny zakładu zegarmistrzowskiego można zobaczyć kartkę "Zbieram datki na naprawę zegara ulicznego". W zakładzie stoi skarbonka na pieniądze.
- Ten zegar to tzw. zegar wtórny, podobny do tych, jakie są na dworcach - mówi Mirosław Skowroński. - Dostaje impulsy od zegara matki i w ten sposób wskazuje dokładną godzinę.
Zegar matka pracuje bez zarzutu. Pan Mirosław podejrzewa, że ten umieszczony nad jego zakładem może być zanieczyszczony. Kurz czy rdza mogły unieruchomić mechanizm. Ale mogła też zepsuć się któraś z części.
- Nie dowiemy się tego, dopóki go nie zdejmiemy - mówi pan Mirosław. - I właściwie tu zaczyna się problem. Nie mam pieniędzy na wynajęcie jakiegoś podnośnika czy rusztowania, dzięki któremu można by dostać się tak wysoko. Liczę, że mieszkańcy pomogą mi w tym.
Zegar jest bardzo ciężki. Trzeba go zdjąć, naprawić i znów zawiesić. Sama naprawa nie będzie kosztowna, zegarmistrzowi pomoże w tym kolega, który na takich mechanizmach uczył się w szkole.
- Ten zegar musi chodzić - mówi jeleniogórzanka Krystyna Botko-Szemplińska. - Jestem klientką tego zakładu od 45 lat. Jak inni zawsze sprawdzałam czas na swoim zegarku z tym na ulicy. To nie jest zwykły zegar, to kawał historii i tradycja.
To nie pierwsza awaria popularnego zegara przy śródmiejskim trakcie. Kilka lat temu zniszczyli czasomierz wandale, ale udało się go naprawić.