- To chyba jedyny sensowny punkt na zaplanowanej trasie. Za Panamą znajduje się nieprzejezdny przesmyk Darien, gdzie jest tylko dżungla więc jedyną możliwością przedostania się do Kolumbii jest samolot lub łódź. Ponieważ wiązało się to z poważnymi kosztami, postanowiłem wrócić Polski - podkreślał.
- Głównym celem wyprawy było zdobywanie najwyższych dróg, przełęczy, podjazdów oraz szczytów w tym także wulkanów powyżej 2000m.npm. Takich miejsc zdobyłem aż 115, czyli praktycznie co drugi dzień wjeżdżałem na wysokość powyżej 2000 metrów. Podczas 235 dni wyprawy przejechałem ponad 26000 kilometrów co daje ponad 111 kilometrów dziennie nie licząc dni wolnych od jazdy - relacjonował.
- Nie udało mi się osiągnąć dziennego dystansu powyżej 200 km. Głównym powodem był niesprzyjający wiatr, waga roweru oraz sporo górskich odcinków. Nie mogę pominąć również gorącego i suchego klimatu w USA, wielu pustynnych etapów i kłopotów z brakiem wody. Kilka razy podczas jednego dnia musiałem wspinać się ponad 2000 metrów w górę, co przy sporej masie roweru nie było łatwe. Ogólna liczba przewyższenia w górę to ponad 200 kilometrów według licznika. Maksymalna prędkość oscylowała w okolicach 80km/h na kilku stromych i prostych zjazdach – wymieniał Damian Drobyk.
- Podczas wyprawy najbardziej uciążliwe było palące słońce na przeważającej części USA i Meksyku, upały przekraczające 40st.C oraz komary. Na trasie musiałem się również zmagać z wieloma przebitymi dętkami przez małe druty gubione z opon ciężarówek. Kila razy przemokłem do suchej nitki, porządnie przemarzłem, wiele razy walczyłem z huraganowym wiatrem, gradem, śniegiem a także uciekałem przed piorunami uderzającymi o skały kilkaset metrów ode mnie. Pięć razy spotkałem niedźwiedzia, kilka razy kojoty. W Parku Yellowstone widziałem wiele bizonów i jeleni, raz wąż spał pod moim namiotem. Inne zwierzęta napotkane na drodze, to: żółw, pancernik, kondor, orzeł, tukan, małpa i wiele innych - opowiadał.
- Na kontynencie północnoamerykańskim znajdują się dwa miasta partnerskie Jeleniej Góry które oczywiście odwiedziłem. Są to Tyler w stanie Teksas i Tequila w Meksyku w stanie Jalisco - poinformował.
- Nieodzowną częścią wyprawy rowerowej jest kontakt z ludźmi na trasie. Wiele napotkanych osób pomogło mi bezinteresownie w różny sposób. Kilkanaście razy mogłem liczyć na darmowy nocleg, prysznic czy kolację.
Dwa razy zostałem uderzony lusterkiem samochodowym w rękę, raz auto otarło mi się o sakwy i miałem kilkadziesiąt innych niebezpiecznych sytuacji na drodze, głównie w Meksyku i Ameryce Środkowej gdzie jazda rowerem nie jest zbyt bezpieczna – wspominał.
Głównymi zdobyczami wyprawy były między innymi:
- najwyższa droga asfaltowa oraz nie asfaltowa Ameryki Północnej
- najwyższa droga Highway w USA
- najwyższe drogi i przełęcze kilku stanów USA
- najwyższy szczyt USA poza Alaską, najwyższy szczyt Gór Skalistych (wejścia piesze)
- kilka wysokich wulkanów w Meksyku i Ameryce Środkowe
Pełna lista zdobyczy wraz ze zdjęciami znajduje się w linku na stronie - http://www.damiandrobyk.pl/ZdobyteAmeryka.html
Statystyki:
15.04 - 6.12.2013 (235 dni wyprawy) - przejechane 26258 kilometrów
196 km - największy dystans dzienny
200 km przewyższenia pionowego
78.7 km/h - najwyższa prędkość maksymalna wyprawy z przyczepką
81.8 km/h - najwyższa prędkość wyprawy bez przyczepki
111 km - średni dzienny dystans 196km - najdłuższy dystans dzienny wyprawy
2420 m w górę - najwyższe dzienne przewyższenie (Mount Lemmon)
-4 +46st. C - rozpiętość temperatur
115 - zdobyte podjazdy, przełęcze i szczyty w Apallachach, Górach Skalistych, Górach Kaskadowych, Sierra Nevada oraz Kordylierach Meksyku i państwach Ameryki Środkowej powyżej 2000, 3000, 4000 m.npm.
9 odwiedzonych krajów (w USA 25 stanów)
15 – kilogramów masy ciała zrzucone
6-8L - zapotrzebowanie dzienne na wodę
30 – „flaków”, 2 większe serwisy na trasie
Blog - http://americanexpedition.wordpress.com/
Galeria wyprawy - http://www.flickr.com/photos/damian_drobyk/