Do standardów miast europejskich, gdzie punkty z rowerami do wypożyczenia za zwrotną kaucją i za darmo bardzo nam daleko. – Tak właśnie jest to zorganizowane w Wiedniu – mówi Mariusz Synówka, szef fundacji Jeleniogórska Akcja Bezpieczna Droga. Próbował zainteresować samorząd powstaniem takiego systemu w Jeleniej Górze. Na próżno.
Może nie jest to dziwne, bo miasto wciąż nie ma sieci ścieżek rowerowych. A te, które są, albo niszczą wandale (vide: trakt z Zabobrza do Dziwiszowa), albo zajmują się nimi organy ścigania (na przykład trakt pieszo-rowerowy na Perłę Zachodu). Po tym ostatnim można jednak śmiało jeździć. I gdyby odpowiednio rozreklamować to jako atrakcję i stworzyć wypożyczalnię, na pewno znaleźliby się chętni.
Kłopot w tym, że wciąż jeszcze trwają prace przy budowie elektrowni Bobrowice, a nie wszystkim rowerzystom uśmiechają się mijanki z pojazdami ciężarowymi.
Potrzebę istnienia wypożyczalni rowerów dostrzegł właściciel jednego z punktów w Cieplicach. Przy hotelu na placu Piastowskim można wypożyczyć jednoślad, nawet elektryczny. Z oferty bardzo chętnie korzystają dzieci. Jest to jednak propozycja głównie dla nich. I komercyjna, bo za możliwość poszalenia na dwóch kółkach trzeba zapłacić.
Otwarcie ogólnodostępnej i darmowej wypożyczalni jednośladów jest mało możliwe nie tylko ze względu na brak ścieżek, ale i mentalność jeleniogórzan. Rower, choć coraz bardziej popularny, nie jest jeszcze pojazdem na tyle rozpowszechnionym, aby większość mieszkańców jeździła nim nie tylko na wycieczki, lecz także do pracy, czy na zakupy. A turyści nie mają gdzie tu jeździć – poza nielicznymi wyjątkami – bo miasto, mimo obietnic, wciąż niewiele robi dla ułatwienia życia miłośnikom dwóch kółek.