Niedaleko Kasprowicza zatrzymują się autokary z niemieckimi wycieczkami, ale turyści szybko stamtąd uciekają.
Rudera stoi opuszczona od dawna. – W styczniu – wspomina Lucyna Matuska pracująca w punkcie handlowym na przeciwko spalonego budynku – wyprowadził się ostatni lokator.
Później do budynku zaczęli się schodzić bezdomni. – Budynek nie był zabezpieczony. Następnego dnia rano z okna zaczął wydobywać się dym. Zadzwoniłam na straż pożarną. Przyjechała w przeciągu kilku minut. Zabrałam kasę i uciekłam z miejsca pożaru – mówi pani Lucyna. Do godziny jedenastej była zamknięta cała droga. Paradoksem było to, że na Florze nie było wody. Gdyby w środku byli ludzie, spłonęliby żywcem. Bo woda w okresie zimowym jest odłączona. Strażacy musieli sprowadzić wóz z zapasem wody.
– Po pożarze prezydent miasta wydał decyzję o zabezpieczeniu budynku, by nie stanowił on zagrożenia, a poza tym by nie mieli do niego dostępu osoby postronne – mówi kierowniczka Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej Teresa Sierpińska.
Ma on zostać przeznaczony do zbycia w takim stanie, jaki jest na chwilę obecną, bo znajduje się on w dobrym punkcie.
Punkt rzeczywiście jest dobry, bo jest to niemal centrum. I to właśnie najbardziej boli mieszkańców.
– Przecież tędy przechodzą wycieczki, turyści – mówi Pani Leokadia. – To dla mnie osobiście wstyd, że mamy taki obraz do pokazania. Nie wiem co sobie o Jeleniej Górze pomyślą ci, którzy w informatorach znajdują informacje, jakie to piękne miasto.
Wydział geodezji urzędu miasta prowadzi przygotowania dotyczące podziału działki. Zakłada się, że nieruchomość do końca pierwszego kwartału przyszłego roku ma być sprzedana. Obecnie jest zabezpieczona.