Przez kilka sobotnich godzin uczestnicy rywalizowali w Turnieju Kuszniczym o Złoty Bełt Zamku Chojnik, Turnieju Wilhelma Tella, Turnieju o tytuł Wielkiego Łowczego, Turnieju „Szwajcarskim”, Wieloboju Myśliwskiego oraz Turnieju Łuczniczym o Pierścień Kunegundy.
Po oficjalnym otwarciu imprezy, zaprzyjaźnieni rycerze z Czech zaprezentowali się podczas walk, które wzbudzały zarówno emocje, jak i uśmiech, bowiem nie brakowało humorystycznych wątków. - Cieszę się, że przybył rycerz Jarosław z Czech, bo uwielbiamy go – wyznała pani Ewelina, która od kilku lat regularnie przybywa na zamek z dziećmi i mężem. - Podoba mi się ich uzbrojenie. Dobrze, że ten turniej się odbywa. To taka lekcja żywej historii. Nasze dzieci mogą zobaczyć rycerzy nie tylko w filmach – dodał pan Artur z Gorzowa Wielkopolskiego.
- Są reprezentacje z Polski: Golub Dobrzyń, Toruń, Płock, kilku kuszników z Dolnego Śląska, a także Czesi – jak co roku – wymienił uczestników turnieju Jędrek Ciosański, kasztelan Zamku Chojnik.
- Pamiętam pierwsze turnieje, jak przychodziło po 2 tysiące ludzi, a teraz jest może ponad 100 jest – mówił w drugiej godzinie pokazów kasztelan, który ubolewa, że w Polsce nie ma zbyt wielu fanów tego typu aktywności.
W porównaniu do turniejów rycerskich w Anglii, Francji czy w Kanadzie, gdzie przemarsz przez Quebec obserwowało pół miliona ludzi, rycerstwo w naszym kraju wypada blado. - Ale i tak będziemy te turnieje robić – zapewnia kasztelan Jędrek. - Nie wiem, czy bardziej robimy to dla siebie, czy dla publiczności, bo to rodzaj hobby, ale w Polsce chyba wszyscy przeszli na disco polo – dodał z uśmiechem J. Ciosański.