Tylu padniętych dzikich zwierząt nie było od wielu lat. W tym roku wysoki śnieg i bardzo ostry mróz zmusił dziką zwierzynę do wyjścia z lasu w poszukiwaniu jedzenia i wody. Zwierzęta szukały ich w okolicach domów i gospodarstw. Tam były natomiast atakowane przez psy i często padały ich ofiarą. Inne zdychały też z wycieńczenia i głodu.
– To wyjątkowo trudna zima dla dzikich zwierząt. W styczniu do utylizacji zabieraliśmy 4- 5 dzikich padniętych zwierząt dziennie. Były to przede wszystkim sarny i dziki, ale zdarzały się też przypadki przymarzniętych łabędzi i innego ptactwa. Wiele zwierząt odnajdywaliśmy utopionych w rzekach. W tym roku z wody wyciągaliśmy kilka nawet stukilowych łań – mówi Eugeniusz Ragiel, kierownik Schroniska dla Małych Zwierząt w Jeleniej Górze oraz prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce.
Strażnicy apelują do mieszkańców, by dokładnie grodzili ogrody działkowe i posesje. W wielu przypadkach dzika zwierzyna wychodzi na poszukiwania jedzenia nocą. Kiedy robi się jasno, zwierze nie wie, którędy ma wyjść. Właściciel terenu, na którym padła zwierzyna ma obowiązek zapłacić za jej utylizację.
- Dzikie zwierzęta nie wchodziłyby do miasta, gdyby miały zabezpieczoną odpowiednią ilość jedzenia w paśnikach oraz dostęp do wody. O to zadbać powinny koła łowieckie i nadleśnictwa – zauważa Eugeniusz Ragiel.