Do pogotowia energetycznego trudno było się dodzwonić. – Zainstalowali automatyczną sekretarkę. A tam usłyszałam, że w mieście nie ma żadnych awarii – napisała do nas zirytowana internautka, która przez wyłączenie prądu straciła kilka plików w komputerze.
Ci, którzy mają kuchenki elektryczne, nie mogli podgrzać obiadu. Wielu mieszkańców zostało też pozbawionych ciepłej wody.
– Kiedy w końcu dodzwoniłem się na pogotowie, dyżurny podał mi jeszcze inny numer. Tam też nikt słuchawki nie podnosił – to kolejna wypowiedź oburzonego jeleniogórzanina. W końcu odezwał się jakiś mężczyzna i powiedział, że jest to poważna awaria, ale przyczyn nie zna.
– Inkasenta to wysyłają regularnie, ale o rzetelną dostawę energii nie dbają. Zrozumiałbym, gdyby była burza, lub ulewa, a przecież świeciło słońce – dodał.
Wyłączenia prądu często zdarzają się w południowo wschodniej części miasta: w okolicach osiedla Czarne, ulic Morcinka i sąsiednich. To chyba jedyny fragment miasta, gdzie wciąż jeszcze są napowietrzne sieci.
Bogaty monopolista EnergiaPro nie ma pieniędzy, aby linie zmodernizować.
Na szczęście po godzinie światło włączono. Pewnie do kolejnej awarii.