– W pierwszej chwili pomyślałem, że to dzieci bawiły się śniegiem. Spostrzegłem jednak, że nie ma w koło tych tworów śladów butów. Nad ranem się ociepliło i zerwał się wiatr dlatego jego należy uważać z twórcę tych niespotykanych cylindrów – mówi pan Ryszard.
Po powrocie do domu wyjrzał przez okno na pobliskie pole i zobaczyłem je usiane tymi tworami. Chwyciłem za aparat i poszedł zrobić zdjęcia. Pole robi niesamowite wrażenie jakby ktoś poukładał tysiące tych cylindrów. Cylindry są średnicy od 10 do 25 cm i mają za sobą ślady toczenia od 1 metra do 6 metrów, występują tylko na otwartej, w miarę gładkiej przestrzeni.
– Przypuszczam, że musiał być porywisty, ciepły wiatr, który w krótkim czasie uformował te cylindry. Mój pies był też zdziwiony i z obawą wąchał to cudo. Większość ludzi zajęta swoimi obowiązkami nawet tego nie zauważyła – dodaje.
Sami zobaczcie na zdjęciach.