Jak dowiedzieliśmy się w Muzeum Przyrodniczym w Cieplicach bywało, że wróblowe stada liczyły nawet kilka tysięcy sztuk. Dziś gromada, która liczy sto ptaków, to rzadkość.
Dziennik „Metro” podał, że to przez działalność człowieka populacja wróbli maleje z roku na rok. – Domowe wróble giną, bo brakuje im miejsc do lęgu i żerowania. Zwykle zakładały gniazda w strzechach drewnianych budynków, stajniach czy stodołach. Takich miejsc jest coraz mniej – czytamy.
Wróble były przyzwyczajone do zjadania resztek z stołu człowieka. Ale teraz śmieci pakowane są w worki. Ptaki nie mają do nich dostępu. Obawy ornitologów budzi też nieuzasadniona panika przed ptasią grypą. – Ludzie boją się dokarmiać nie tylko wróble, ale i pozostałe ptaki – mówią specjaliści z Muzeum Przyrodniczego.
Wróblom można pomóc: wystarczy okruchy po kanapkach wyrzucić nie do kosza, ale do karmnika lub prostu na trawę. Jeśli ptaki będą miały co jeść, poradzą sobie z zakładaniem gniazd.
Zdaniem ornitologów wszystko zmierza do tego, że wróble staną się gatunkiem pod ścisłą ochroną, jak w niektórych państwach Europy.