Pękająca w szwach sala koncertowa, wypełniona po brzegi publicznością; szalone widowisko sceniczne w wykonaniu Krzysztofa „Grabaża” Grabowskiego oraz pozostałych „Strachów...”, któremu towarzyszyła równie „szalona” zabawa na płycie starych wespół z młodymi; czynny udział fanów zespołu w odśpiewywaniu kolejnych kawałków – oto, czego doświadczyliśmy na wczorajszym koncercie. Imprezie, bo chyba można pokusić się o właśnie taką generalizację, najwyższych lotów, która okazała sie „strzałem w dziesiątkę” na tarczy tutejszych wydarzeń muzycznych.
– Koncert udał się znakomicie. Spodziewałem się, że będzie dobrze, ale żeby aż tak? Zresztą, podobne zdanie ma również „Grabaż” i jego ekipa. Chłopaki nie spodziewali się, że zostaną tak ciepło przyjęci przez swoich jeleniogórskich fanów. Tłumy ludzi, dwie godziny szaleństwa, kto nie był, niech żałuje – mówi nam Artur Lisiński z agencji AGaRT, organizator imprezy.
– Po prostu, rewelacja! Świetnie dobrany repertuar, świetny kontakt zespołu z publiką. Show w wykonaniu i jednych i drugich, i to mnie cieszy najbardziej, bo pokazaliśmy „Strachom...”, że nie tylko znamy ich twórczość, ale też potrafimy bawić się w rytm ich muzyki. My, fani z Jeleniej Góry, także daliśmy dziś czadu! – entuzjazmował się po koncercie Krzysztof Wajda, jeden z uczestników.
Istotnie bowiem, takiego „show”, jak to określił ww. dawno ci u nas nie było, to pewne. O ile jednak sam koncert udał się doskonale, poprzedzające go spotkanie z zespołem (a ściślej, z jego „częścią”, tj. wokalistą „Grabażem” i gitarzystą „Kozakiem”) wręcz przeciwnie. Zabrakło i fanów kapeli, dla których zorganizowano miting w hotelu FENIX, i sił do rozmowy, jak można sądzić, delegacji „Strachów...”. Ta wszakże, nie tyle rozmawiała z dziennikarzami i garstką przybyłych bez większego entuzjazmu, ile w ogóle – rozmawiać nie chciała. A przynajmniej o rzeczach „garstkę przybyłych” interesujących, bo „o pogodzie”, a i owszem.
– Liczyłem na to, że dowiem się czegoś o samym zespole, jak choćby o gustach muzycznych załogi „Strachów...”, o tym, czy ich następne płyty będą podobne do „Dodekafonii”, czy może wrócą do coverów. Wiem, że można o tym przeczytać w Internecie, jak ujął to „Grabaż”, ale na takie spotkania przychodzi się po to, by usłyszeć coś z ust naszych idoli, poznać ich trochę bliżej – mówił nam z lekkim wyrzutem Marek Kołodziejczyk, licealista z Jeleniej Góry.
Tak czy siak, to nie spotkanie z zespołem, lecz koncert „Strachów...” stanowił wczoraj clou w programie jeleniogórskich fanów „Grabaża et consortes. Ten zaś, bynajmniej ich oczekiwań nie zawiódł. Autorytety zawsze przychodzą za późno, taką naukę młodzi powinni wyciągnąć. Najważniejsze, by owe „autorytety” nadal grały – bo w tym wypadku, robią to dobrze.
VIDEO z konferencji